- Nie tak się umawialiśmy, do cholery!- wykrzyczał, rzucając na stół gazetę, a ja odchyliłam się mocno do tyłu, wiedząc, że pod wpływem furii jest w stanie mnie uderzyć.- Nie tak to miało wyglądać! Wiesz, jak bardzo nam to zaszkodzi?! Wiesz?!
- Możesz mnie wysłuchać?!- wybuchłam, a ręce opadły mi bezwładnie. Widząc, jak M [czyt. em] siada i masuje skronie, postanowiłam sobie nie przerywać.- Wiesz doskonale, że ten impertynencki laluś jest niesamowicie trudny do zdobycia. Dlatego zmieniłam taktykę. Jeżeli dasz mi działać to wywiążę się z umowy, a jeżeli nie to możesz pożegnać się z kolejnymi milionami, a z tego, co wiem- ostatnia sytuacja nadała im nie najgorszego rozgłosu, wyprowadź mnie z błędu, jeśli się mylę.
- Zdajesz sobie sprawę, jakie jedna skucha pociągnie za sobą koszty, prawda? Wyduszę z Ciebie ostatniego centa- zagroził.
Przełknęłam nerwowo ślinę, ale zachowałam zimną krew.
- To mam wolną rękę, czy wolisz jeszcze trochę pokrzyczeć?- zapytałam chłodno.
Nastała chwila ciszy.
- Nie zapomnij, że zapewniam Ci byt- ostrzegł.- Wyjdź, zanim się rozmyślę.
Wolałam nie ryzykować, wiedząc, jak ogromną ma rację, więc szybko opuściłam pomieszczenie. Mężczyzna w czarnym uniformie odprowadził mnie do tylnego wyjścia, otworzył mi drzwi, po czym szybko wsiedliśmy do samochodu, który podwiózł mnie dwie przecznice od mojego mieszkania. Ostrożności nigdy za wiele. Bez słowa wysiadłam z auta i udałam się do domu. Słusznie zatrzymaliśmy się wcześniej. Na schodach siedział Harry, a obok niego trzy dziewczyny, mające na twarzy szerokie uśmiechy. Uśmiechnęłam się do siebie na ten widok, ich marzenia prawdopodobnie właśnie się spełniają. Jedna z nich zauważyła mnie i krzyknęła coś, czego nie zrozumiałam, celując we mnie palcem. Na moje oko była Angielką, więc siłą rzeczy powinnam to zrozumieć. Harry rozejrzał się i zobaczył mnie, po czym uśmiechnął się szerzej. Chciałam przejść obok, rzucając tylko krótkie "cześć", ale szatyn zerwał się, a za nim nastolatki.
- Nareszcie!- zupełnie nie próbował zachować ostrożności.- Dlaczego nie odbierasz? Myślałem, że może pójdziemy na golfa, bo szczerze to strasznie mi się dzisiaj nudziło!
Dopiero teraz zauważyłam obok niego torbę z kijami golfowymi.
Otworzyłam usta, chcąc zgodzić się na propozycję, ale odezwała się szczupła blondynka.
- Jesteś Julie Jenkins, prawda? Tak bardzo chciałam Cię poznać! W zasadzie byłaś w kolejności jeszcze przed Harry'm, a teraz zajmowałaś drugie miejsce. Mogę zrobić sobie zdjęcie z najsłynniejszą od wczoraj parą świata?
Uśmiechnęłam się szeroko, słysząc monolog dziewczyny.
- Wydaje mi się, że możesz, ale musisz ją najpierw znaleźć- zaśmiałam się.
- Nie jesteśmy z Julie parą. To moja dobra koleżanka.
- Ciekawe w czym dobra...- mruknęła masywna brunetka, chrząkając nieznacznie.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła- obronił mnie Harry.- Musimy już iść, Julie, nie pójdziesz tak na golfa- delikatnie dotknął moich pleców, kierując mnie na górę.
Postawił się w mojej obronie, to takie słodkie. On jest słodki...
Przestań pierdolić, Julie, odezwał się głos rozsądku w mojej głowie.
- ... Julie, czy ty mnie w ogóle słuchasz?- dobiegł do mnie głos Harry' ego.
- Nie?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Chłopak westchnął głęboko, kręcąc głową i uśmiechając się.
- Mówiłem, żebyś się nie przejmowała. Takich tekstów będzie więcej.
- Wiem, dlatego wcale się nie przejm...
- Zazdrości Ci- kontynuował, zupełnie nie zwracając uwagi na moje słowa.- Bo przecież znasz wielką gwiazdę!- wyrzucił ręce w powietrze, denerwując się coraz bardziej.
- Har..
- Bo przecież ja już nie mogę mieć znajomych kobiet! To już od razu ta, z którą się spotykam, czy sypiam! Owszem, nie twierdzę, że nie miałem wielu przygód... Najlepsza była Lilly. Ta to dopiero miała wielkie, jędrne...
- Harry!- krzyknęłam, a on wreszcie na mnie spojrzał.- Nie chcę wiedzieć, co wielkiego i jędrnego miała Lucy.
- Lilly- poprawił mnie.
- Może i nawet Laura!- wyrzuciłam ręce w powietrze.- Szczerze chcesz mnie do siebie zrazić?!- opuściłam bezwładnie ramiona.
- Nie, oczywiście, że nie- zbliżył się do mnie, schodząc kilka stopni niżej.
- Jeżeli w ogóle cię to obchodzi to nie przejęłam się tym, co powiedziała ta dziewczyna. Rozumiem ją i nie mam jej tego za złe. Sama kilka lat temu denerwowałam się, kiedy widziałam zdjęcie Justina Timberlake'a z jakąś laską, nawiasem mówiąc, ładniejszą ode mnie.
- Jesteś fanką Justina?- zapytał Harry.
- Tyle zrozumiałeś?- westchnęłam i zaczęłam szukać kluczy w torbie.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Wiesz, że właśnie porównałaś mnie do Justina?- uśmiechnął się znacząco i zbliżył jeszcze trochę.
- Nie, tylko sytuację.
- Czyli ja nie jestem bogiem seksu?- zrobił jeszcze krok, a ja poczułam jego oddech na mojej szyi.
- Tego nie powiedziałam- odparłam wymijająco, jak na razie skutecznie walcząc z rumieńcami.
- A więc jestem?- uniósł brwi.
- Może- odwróciłam głowę, czując teraz jego oddech na moim policzku.
- Może?- jego ręce powędrowały na moje biodra.
- Znalazłam!- wykrzyknęłam, wyrzucając rękę z kluczami w górę tak, że przeleciała obok twarzy Harry'ego dosłownie o kilka milimetrów.
Chłopak odsunął się i pozwolił mi otworzyć drzwi. Weszłam do środka, wypuszczając powietrze z ust. Jednak nadal byłam spięta, słysząc jak drzwi się zamykają, a Harry jest w środku.
- Na czym skończyliśmy?- zapytał cicho, zachrypniętym głosem. Zrobiłam wielkie oczy, a wtedy on zaczął się śmiać. Myślę, że jeszcze nikt nie widział go śmiejącego się tak bardzo.
- Żeb...- nie mógł nic powiedzieć, tak bardzo się śmiał.- Żebyś wi... Widziała swoją minę!
Stałam tam odębiała i patrzyłam na niego wielkimi oczami. Dopiero wtedy dotarło do mnie, o co chodzi.
- Jesteś skończonym dupkiem!- podsumowałam i udałam się do salonu.
- Oj, Julieee- przeciągnął ostatnią literę tak, że chyba pierwszy raz wypowiedział moje imię, nie zjadając "ie".- Nie wściekaj się. Sama chciałabyś zobaczyć taką reakcję, no przyznaj.
Wywróciłam oczami, wiedząc, że miał rację. Ale to nie zmieniło faktu, że byłam wściekła.
Usiadł obok mnie i uparcie próbował spojrzeć mi w oczy, a ja uparcie unikałam jego wzroku. W końcu nasze spojrzenia się spotkały, a ja- jak zwykle- wymiękłam.
- Nienawidzę cię- powiedziałam naburmuszona.
- Nie, wcale nie- wyszczerzył się.
Pokazałam mu język, a on dźwięcznie się zaśmiał.
- No to co powinnam założyć na tego golfa?
____________________
Witajcie!
Wróciłam i mam się świetnie.
Nie wiem, jakie były Wasze reakcje na ten rozdział, ale ja osobiście szczerzyłam się do komputera, a oczy cieszą mi się do tej pory.
Nie czytam tego, bo jeszcze się rozmyślę i nie wstawię, dlatego sorry za wszelkie błędy. Czasem mogą się pojawiać niepotrzebne myślniki na początku zdania, bo jakoś automatycznie je wpisuję :P
Jak Wam mijają wakacje? I co sądzicie o BSE? Bo ja już znam nawet ten początek, kiedy tylko gadają, na pamięć, układ też :D
Enjoy :)
Angel x
niedziela, 28 lipca 2013
sobota, 20 lipca 2013
Part #4
Następnym pomieszczeniem, jakie dopadliśmy była- na szczęście pusta- kuchnia. Utrzymana była w czerni i bieli.
Harry otworzył jedne z białych drzwi z rozmachem.
- A to jest łazienka Zay...
- Kurwa mać!- rozległ się krzyk z wewnątrz łazienki, której jeszcze nie zdążyłam zobaczyć. Na głowie Harry' ego wylądowały czarne bokserki, zaraz potem ręcznik, skarpetka...- Popierdoliło Cię?!
Szatyn szybko zamknął drzwi i zrzucił z głowy rzeczy.
- Tu zajrzymy innym razem- skomentował zaistniałą przed chwilą sytuację, a ja powstrzymując śmiech udałam się dalej za nim.
Obeszliśmy prawie wszystkie pokoje, pomijając te chłopaków. Najwyraźniej Harry miał już wystarczająco wiele wrażeń związanych z ich pomieszczeniami, w szczególności z jednym.
- To skoro już obeszliśmy wszystko... Wydaje mi się, że Niall Cię polubił- chłopak znacząco poruszał brwiami.
- Ja go po prostu uczyłam dobrych manier- zaśmiałam się.
- Zdominowałaś go i zdobyłaś jego szacunek, mój również.- Złożył ręce jak do modlitwy i ukłonił się.- A teraz chodźmy do salonu, może już skończył oglądać1 mecz- powiedział Hazza i udaliśmy się na dół.
- Wal się, sukinsynie- warknął ktoś na dole.
- Spierdalaj "człowieku echo"- odgryzł się drugi głos.
- Zostań tu na chwilkę- poprosił mnie Harry na schodach, sam udając się na "pole bitwy".
- Kurwa, cham pierdolony, któremu w głowie tylko dupy i piłeczka.
- Malik, szykuj się, właśnie Ci przypierdalam- podniósł głos i wtedy Harry krzyknął.
- Co wy odpierdalacie?! Nie możecie się ogarnąć chociaż na trochę?! Przyprowadzam dziewczynę, a wy macie jakiś problem, jak z resztą kurwa zawsze! Wali mnie to jak bardzo pałacie do siebie nienawiścią! Wiecie jak to wygląda?! Pomyśleliście o zespole?! Pewnie że nie!- zakończył i wrócił do mnie.- Co powiesz na kanapkę w Subway?- powiedział ze swoim naturalnym uśmiechem w moim kierunku. Kiwnęłam głową, czując się niezręcznie jako świadek dość dużej kłótni.
Kiedy przechodziliśmy przez duży pokój Zayn i Niall stali po dwóch stronach kanapy ze skrzyżowanymi rękoma i bacznie mi się przyglądali, odprowadzając mnie [obojętnym] wzrokiem aż do przedpokoju. Założyłam buty, Harry zrobił to samo i wyszliśmy na zewnątrz, gdzie wypuściłam powietrze, bojąc się tworzyć jakikolwiek dźwięk w środku.
Właśnie dotarło do mnie, że moje modły zostały wysłuchane, Louis'a nie było wewnątrz.
- Przepraszam za to, co się tam stało- skrzywił się chłopak. Minęliśmy jego samochód, więc prawdopodobnie zdecydował się na pieszą wycieczkę do baru kanapkowego, który akurat nie miałam pojęcia, gdzie się znajdował.
- Jest w porządku, nie Twoja wina- uśmiechnęłam się w jego kierunku pokrzepiająco, odwzajemnił gest i już nieco rozluźniony zaczął rozmowę na temat jego ulubionej kanapki.
- Tylko bez anchois [czyt. anszuła]- podsumował.- Wiesz, że teraz będziemy rozpoznawani jako para? Trochę potrwa zanim uda nam się zdementować plotki- wyjaśnił.
- Poradzę sobie- zaśmiałam się.
- Nie boisz się hejtów, obelg, wyzwisk i tak dalej?
- Oczywiście, że tak. Ale jestem silna, gdybym wiedziała, że sobie nie poradzę to nie angażowałabym się w znajomość z Tobą- uśmiechnęłam się.
Oczywiście, że chodzi mi o plotki. Naprawdę sądzisz, że jestem grzeczną dziewczynką, która szczerze Cię lubi?
____________________
Hejo :)
Jak wiecie- już mnie nie ma.
Wiem, że rozdział jest krótki w wordzie ma jedną stronę, ale piszę to naprawdę ryzykując, bo za dwadzieścia minut wyjeżdżam. Proszę, zrozumcie.
Jak tylko wrócę- przywitam się ze wszystkimi i zabieram się za pisanie.
Mam nadzieję, że pomimo wszystko wciągnęło Was to, co przeczytaliście ^^
Enjoy :)
Angel x
Harry otworzył jedne z białych drzwi z rozmachem.
- A to jest łazienka Zay...
- Kurwa mać!- rozległ się krzyk z wewnątrz łazienki, której jeszcze nie zdążyłam zobaczyć. Na głowie Harry' ego wylądowały czarne bokserki, zaraz potem ręcznik, skarpetka...- Popierdoliło Cię?!
Szatyn szybko zamknął drzwi i zrzucił z głowy rzeczy.
- Tu zajrzymy innym razem- skomentował zaistniałą przed chwilą sytuację, a ja powstrzymując śmiech udałam się dalej za nim.
Obeszliśmy prawie wszystkie pokoje, pomijając te chłopaków. Najwyraźniej Harry miał już wystarczająco wiele wrażeń związanych z ich pomieszczeniami, w szczególności z jednym.
- To skoro już obeszliśmy wszystko... Wydaje mi się, że Niall Cię polubił- chłopak znacząco poruszał brwiami.
- Ja go po prostu uczyłam dobrych manier- zaśmiałam się.
- Zdominowałaś go i zdobyłaś jego szacunek, mój również.- Złożył ręce jak do modlitwy i ukłonił się.- A teraz chodźmy do salonu, może już skończył oglądać1 mecz- powiedział Hazza i udaliśmy się na dół.
- Wal się, sukinsynie- warknął ktoś na dole.
- Spierdalaj "człowieku echo"- odgryzł się drugi głos.
- Zostań tu na chwilkę- poprosił mnie Harry na schodach, sam udając się na "pole bitwy".
- Kurwa, cham pierdolony, któremu w głowie tylko dupy i piłeczka.
- Malik, szykuj się, właśnie Ci przypierdalam- podniósł głos i wtedy Harry krzyknął.
- Co wy odpierdalacie?! Nie możecie się ogarnąć chociaż na trochę?! Przyprowadzam dziewczynę, a wy macie jakiś problem, jak z resztą kurwa zawsze! Wali mnie to jak bardzo pałacie do siebie nienawiścią! Wiecie jak to wygląda?! Pomyśleliście o zespole?! Pewnie że nie!- zakończył i wrócił do mnie.- Co powiesz na kanapkę w Subway?- powiedział ze swoim naturalnym uśmiechem w moim kierunku. Kiwnęłam głową, czując się niezręcznie jako świadek dość dużej kłótni.
Kiedy przechodziliśmy przez duży pokój Zayn i Niall stali po dwóch stronach kanapy ze skrzyżowanymi rękoma i bacznie mi się przyglądali, odprowadzając mnie [obojętnym] wzrokiem aż do przedpokoju. Założyłam buty, Harry zrobił to samo i wyszliśmy na zewnątrz, gdzie wypuściłam powietrze, bojąc się tworzyć jakikolwiek dźwięk w środku.
Właśnie dotarło do mnie, że moje modły zostały wysłuchane, Louis'a nie było wewnątrz.
- Przepraszam za to, co się tam stało- skrzywił się chłopak. Minęliśmy jego samochód, więc prawdopodobnie zdecydował się na pieszą wycieczkę do baru kanapkowego, który akurat nie miałam pojęcia, gdzie się znajdował.
- Jest w porządku, nie Twoja wina- uśmiechnęłam się w jego kierunku pokrzepiająco, odwzajemnił gest i już nieco rozluźniony zaczął rozmowę na temat jego ulubionej kanapki.
- Tylko bez anchois [czyt. anszuła]- podsumował.- Wiesz, że teraz będziemy rozpoznawani jako para? Trochę potrwa zanim uda nam się zdementować plotki- wyjaśnił.
- Poradzę sobie- zaśmiałam się.
- Nie boisz się hejtów, obelg, wyzwisk i tak dalej?
- Oczywiście, że tak. Ale jestem silna, gdybym wiedziała, że sobie nie poradzę to nie angażowałabym się w znajomość z Tobą- uśmiechnęłam się.
Oczywiście, że chodzi mi o plotki. Naprawdę sądzisz, że jestem grzeczną dziewczynką, która szczerze Cię lubi?
____________________
Hejo :)
Jak wiecie- już mnie nie ma.
Wiem, że rozdział jest krótki w wordzie ma jedną stronę, ale piszę to naprawdę ryzykując, bo za dwadzieścia minut wyjeżdżam. Proszę, zrozumcie.
Jak tylko wrócę- przywitam się ze wszystkimi i zabieram się za pisanie.
Mam nadzieję, że pomimo wszystko wciągnęło Was to, co przeczytaliście ^^
Enjoy :)
Angel x
piątek, 12 lipca 2013
Part #3
- Haaaryy- skomlałam przez telefon.
- Nie, Julie- wymawia moje imię z tak niepowtarzalnym akcentem, wręcz ucina "lie", słychać tylko takie przeciągłe, szybko zanikające "l".- Przecież nikt Cię tam nie zje, są mili.
- Powiedziałeś, że nikogo nie będzie- zauważyłam.
- Bo nie będzie, mówię tak tylko prowizorycznie- wykręcał się.
- Kłamiesz- mój bulwers sprawił, że z pozycji leżącej natychmiast znalazłam się w siedzącej z mocno wyprostowanymi plecami.
- Może- zaśmiał się, w zupełności ignorując moją irytację.
- Nigdzie nie idę. Boję się- podsumowałam.
- Niemożliwe! Zadaję się z tchórzem!- naśmiewał się ze mnie.
Piekielnie bałam się, co zrobię, kiedy spotkam Louis'a. Przecież on mnie nie cierpi. Nagada na mnie Harry'emu.
- Co im o mnie powiedziałeś?- spytałam zmieniając temat.
- Że jesteś miła, inteligentna, bardzo ładna, mądra i że to dzięki Tobie nie siedzę całymi dniami w swoim pokoju.
- I to wszystko wywnioskowałeś po tygodniu znajomości?- zakpiłam.
- Tak, dokładnie tak- przysięgam, że się wyszczerzył.
- Harry...
- Hmm?
- Bo... Bo...- ugryzłam się w język. Już miałam się wygadać, że znam Louis' a. Cóż, znam to dużo powiedziane.
- Julie?
- Bo oni mnie nie polubią- wymyśliłam.
- Polubią, zobaczysz. O szesnastej. Pa- rozłączył się.
Zdecydowanie największą jego wadą było to, że rozłączał się jako pierwszy. Ugh.
Po wyszykowaniu się stwierdziłam, że jeszcze nie skończyłam i kręciłam się po domu, dokonując co chwila jakichś poprawek. Ostatecznie wyglądałam tak:
- Nie, Julie- wymawia moje imię z tak niepowtarzalnym akcentem, wręcz ucina "lie", słychać tylko takie przeciągłe, szybko zanikające "l".- Przecież nikt Cię tam nie zje, są mili.
- Powiedziałeś, że nikogo nie będzie- zauważyłam.
- Bo nie będzie, mówię tak tylko prowizorycznie- wykręcał się.
- Kłamiesz- mój bulwers sprawił, że z pozycji leżącej natychmiast znalazłam się w siedzącej z mocno wyprostowanymi plecami.
- Może- zaśmiał się, w zupełności ignorując moją irytację.
- Nigdzie nie idę. Boję się- podsumowałam.
- Niemożliwe! Zadaję się z tchórzem!- naśmiewał się ze mnie.
Piekielnie bałam się, co zrobię, kiedy spotkam Louis'a. Przecież on mnie nie cierpi. Nagada na mnie Harry'emu.
- Co im o mnie powiedziałeś?- spytałam zmieniając temat.
- Że jesteś miła, inteligentna, bardzo ładna, mądra i że to dzięki Tobie nie siedzę całymi dniami w swoim pokoju.
- I to wszystko wywnioskowałeś po tygodniu znajomości?- zakpiłam.
- Tak, dokładnie tak- przysięgam, że się wyszczerzył.
- Harry...
- Hmm?
- Bo... Bo...- ugryzłam się w język. Już miałam się wygadać, że znam Louis' a. Cóż, znam to dużo powiedziane.
- Julie?
- Bo oni mnie nie polubią- wymyśliłam.
- Polubią, zobaczysz. O szesnastej. Pa- rozłączył się.
Zdecydowanie największą jego wadą było to, że rozłączał się jako pierwszy. Ugh.
Po wyszykowaniu się stwierdziłam, że jeszcze nie skończyłam i kręciłam się po domu, dokonując co chwila jakichś poprawek. Ostatecznie wyglądałam tak:
Chciałam wyglądać kusząco, ale nie jak typowa panna spod latarni. Myślę, że mi się to udało. Głośna melodyjka rozniosła się po domu. Szybko odebrałam.
- Kiedy wyjdziesz, skręć w prawo, między drzewami zobaczysz czarne ferrari. Tylko szybko, zanim hieny mnie zobaczą- zaśmiał się i nie dając mi nic powiedzieć- rozłączył się.
Wywróciłam oczami i schowałam telefon do torby. Oblizałam usta, poprawiłam włosy niby ostatni raz i zamknęłam drzwi. Posłuchałam instrukcji chłopaka i faktycznie zobaczyłam czarne auto. Rozejrzałam się, sprawdzając czy nie ma paparazzi i szybko udałam się do samochodu.
- Czemu tak ciężko oddychasz?- zaśmiał się brązowowłosy.
- Adrenalina- odparłam szybko, wystawiając wskazujący palec, dając mu tym do zrozumienia, że drążenie następującego tematu nie ma najmniejszego sensu.
W drodze nerwowo ruszałam prawą nogą w rytm... bez konkretnego rytmu.
- Nikt Cię nie zje- ciszę przerwał Harry.
- Hmm?- spojrzałam na niego, nie bardzo załapując.
- Nie masz się czym stresować, jest tylko Niall, Zayn i Louis, który i tak zaraz wychodzi Bóg wie gdzie- odparł, krzywiąc się pod koniec.
*Tak dla jasności, w tym opowiadaniu chłopcy razem mieszkają w jednej willi*
- Nie stresuję się- zaprzeczyłam szybko.- Ja się piekielnie boję- wyjaśniłam. Harry zaśmiał się i podgłosił radio, w którym akurat rozbrzmiewał Justin Timberlake ze swoim nowym hitem- Mirrors.
Zatrzymaliśmy się. W duchu prosiłam wszystkich świętych, żeby szatyn o niebieskich oczach zdążył już wyjść.
Dżentelmen z bananem na twarzy otworzył mi drzwi i wpuścił do środka.
Od razu moją uwagę przykuł banalnie urządzony przedpokój, w którym wisiał szklany żyrandol. Zdjęłam buty i boso poszłam za Harry'm dalej. Znaleźliśmy się w ogromnym salonie. Nad nami była antresola, wśród której znajdował się wielki kryształowy żyrandol. Pokój- jeżeli tak można nazwać przestrzeń wielkości całego mojego mieszkania- był "podzielony" na trzy części- salon, jadalnię i kuchnię, którą odgradzała tzw. wyspa. Wszystko utrzymane było w jasnych kolorach, które przełamywał grafit zachowany w dodatkach typu lampa, czy nakrycie na kanapę. A propos kanapy...
- Ja pierdole!- krzyknął blondyn, podczas gdy jedna z drużyn strzeliła gola. Wymruczał jeszcze jakieś przekleństwa i wziął dużego łyka piwa w puszce, leżącego obok niego.
- Niall- powiedział Harry, na co chłopak w luźnych krótkich spodenkach i prawdopodobnie za dużej bluzce na ramiączkach machnął ręką, dając szatynowi znak, że słucha- mamy gościa.
Niall leniwie odwrócił głowę, a kiedy mnie zobaczył uniósł brwi i wrócił do oglądania gry. Harry spojrzał na mnie przepraszająco.
Niestety, albo "stety"- zależy od punktu widzenia- należałam do grona ludzi, którzy nie tolerowali ignorowania ich. Dlatego podeszłam do kanapy, wzięłam pilota leżącego na kanapie i wyłączyłam telewizor, stając przed blondynem.
- No kurwa! W takim momencie?! Ty myślisz, że kim jesteś?!- zamaszyście gestykulował. Uśmiechnęłam się lekko i wyciągnęłam rękę w jego stronę.
- Julie Jenkins, miło mi poznać.
Spojrzał na moją dłoń, ponownie unosząc brwi, a ja nie doczekując się żadnej więcej reakcji złapałam jego prawą rękę, wkładając ją w moją.
- Kiedy osoba Ci się przedstawia i podaje rękę, należy również zdradzić swoje imię i uścisnąć dłoń, Panie Horan- potrząsnęłam naszymi dłońmi i puściłam jego, oddalając się z powrotem do Harry'ego, który chyba nie wiedział, czy stosownie będzie zacząć się śmiać.
- Idziemy dalej?- zapytałam chłopaka, jakby nic się nie stało.
- Poczekaj- zawołał niebieskooki.- Niall Horan- wystawił dłoń. Uścisnęłam ją i kiwnęłam głową, uśmiechając się szeroko.- Miło mi- zwolnił uścisk.
- Mnie również- odpowiedziałam.
- Julie jest moją dobrą koleżanką- przedstawił mnie Harry.
- Koleżanka Harry'ego jest moją koleżanką- podsumował Niall, na co oczy szatyna otworzyły się szeroko.
- To my już pójdziemy dalej- powiedział z lekka osłupiały zielonooki.
Zaraz okaże się czy moje modły zostaną wysłuchane.
____________________
Wiem, że nudne, ale wszystko musi mieć jakiś początek :)
Jajku, ponad 280 wyświetleń, jak na nowy blog to dużo *.*
Jestem mega wdzięczna, że to czytacie :')
Jak wiecie- to mój ostatni post przed wyjazdem.
Właściwie to już ten rozdział jest dodawany z automatu...
W czasie mojej nieobecności pojawi się rozdział, więc czatujcie na blogu, haha :D
Enjoy :)
Angel x
poniedziałek, 8 lipca 2013
Part #2
Obudziłam się w tej samej pozycji, w której zasnęłam, to jest na kanapie, z jedną nogą na oparciu, a drugą na siedzeniu, podczas gdy głowa swobodnie zwisała w dół. Ziewnęłam przeciągle i po otworzeniu oczu, tak jak się spodziewałam, nie zobaczyłam nikogo. Zamiast tego usłyszałam krótki dźwięk wydobywający się z mojej komórki, oznajmiający baterię na wyczerpaniu lub nowy sms. Zdecydowanie bardziej podobała mi się ta pierwsza perspektywa, bo przy drugiej mogłam się spodziewać najwyżej spotkania z moim obecnym przełożonym. Los chciał inaczej, przyszedł sms.
Pobudka :) Co powiesz na kawę? Ja stawiam x
Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Przecież ja mogę być jakąś psychiczną fanką, która po prostu wie jak go podejść.
Już wstałam. Jak dla mnie idealnie :) x
Podniosłam się powoli i przeszłam wzdłuż korytarza, prosto do mojej sypialni. Tam standardowo rozczesałam włosy i mogłam pierwszy raz dzisiaj bez większego strachu spojrzeć w lustro. Przetarłam oczy, oblizałam usta, poprawiłam bluzkę i mogłam udać się pod prysznic. Tak, niektórzy twierdzą, że to jakaś chora obsesja, czy coś, ale ja po prostu lubię wyglądać dobrze zawsze, to dodaje mi poczucia własnej wartości.
Po tym jak ciepła woda zmyła ze mnie wczorajszy dzień, postanowiłam coś zjeść. Ba! Mój żołądek błagał o cokolwiek!
Poszperałam trochę w lodówce i wyciągnęłam z niej pomidora, sałatę, masło, szynkę, ogórka, nutellę i kawałek pizzy sprzed dwóch dni. Wyciągnęłam jeszcze trzy kromki chleba. Sporządziłam piętrową kanapkę, którą zjadłam ze smakiem. Potem już tylko delektowałam się zeschniętą pizzą z podwójnym serem i szynką. Mmm... Może i moje podniebienie ma dziwne upodobania, ale na sprawny metabolizm nie narzekam.
Zobaczyłam, że mój telefon wydobywa z siebie standardową melodyjkę, którą miałam okaję usłyseć dość rzadko.
- Tak?
- Długo mam czekać- usłyszałam roześmiany głos.
- Dlaczego szepczesz?- zapytałam.
- A chcesz jeszcze dzisiaj przeczytać "Harry Styles ma nową dziewczynę"?
Tak.
- Nie, pewnie że nie.
- To jak?
- Co jak?- zapytałam już lekko zdezorientowana.
- Czekam w Starbucks'ie, ale właśnie doszedłem do wniosku, że to wcale nie taki dobry pomysł- strzelam, że się skrzywił.- Podaj mi swój adres.
- Al...
- Podaj- powiedział stanowczo.
Wypełniłam polecenie i kiedy chciałam zapytać, co ma zamiar z tym zrobić- rozłączył się.
Ułożyłam usta w dziubek i uniosłam brwi, patrząc na ciemny już ekran mojego telefonu. Przejechałam zębami po dolnej wardze i delikatnie rzuciłam komórkę na kanapę w salonie, do którego przeniosłam się w czasie rozmowy. Skierowałam się w stronę sypialni i stamtąd przeniosłam się do garderoby. Wyjęłam szarą, prostą sukienkę, zakończoną u góry czterema guziczkami. Miała rękaw 3/4, a piętnastocentymetrowa falbanka sięgała lekko przed kolana. Na nogi założyłam moje nowe baletki koloru cappuccino, gdzie na każdym bucie znajdowała się jedna wstążka tego samego koloru. W łazience przeczesałam porządnie włosy i ułożyłam je tak, aby moje naturalne fale delikatnie opadały na ramiona. Jeszcze tylko porządnie wyszorowałam zęby. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wypłukałam buzię i jeszcze raz poprawiłam włosy oraz sukienkę. Oczywiście spodziewałam się Harry' ego. Nie pomyliłam się.
- Dzisiaj mam coś innego- przywitał mnie z dwoma kubkami najprawdopodobniej kawy i małą, zieloną reklamówką.
- Też miło Cię widzieć, Styles- zaśmiałam się.
- Nie czepiaj się, przez Ciebie nic nie jadłem- powiedział z wyrzutem i rozgościł się, idąc do kuchni.
- Przeze mnie?- podniosłam ręce zdziwiona.
- Tak, gdybym Cię wczoraj nie spotkał to nie musiałbym kupować Ci kolejnej kawy i właśnie leżałbym wygodnie w łóżku, oglądając poranne wiadomości- podsumował.
- Czyli moją winą jest, że wpadłeś na mnie wczoraj z gorącym espresso? I moją winą jest, że kupiłeś kawę, o którą nie prosiłam? I moją winą jest, że tu przylazłeś bez zaproszenia?- skrzyżowałam ręcę na piersi i wypchnęłam prawe biodro.
- Ymm..- udał zamyślenie.- Tak, dokładnie tak- wyszczerzył się.
Pokiwałam z niedowierzaniem głową.
- Szukasz czegoś?- zapytałam tępo.
- Talerzy- mruknął niezadowolony, grzebiąc w jednej z szafek.
Podeszłam do białego narożnika i wyciągnęłam dwa średnie, białe, okrągłe talerze i postawiłam je na blacie przed chłopakiem.
- Pfff... Miałem tam zajrzeć zaraz po tej- wskazał na miejsce, gdzie przed chwilą grzebał- szafce- prychnął i wyciągnął z reklamówki dwa pojemniczki. Otworzył jedno i wydobył się zapach czekolady. Szczerze mówiąc nie rozpoznałam drugiego zapachu, dopóki nie zobaczyłam pięknie wyglądających naleśników. Odruchowo oblizałam usta, na co szatyn się zaśmiał.
- Siadaj- wskazał krzesło, a ja jak zahipnotyzowana, w ciągu sekundy wykonałam polecenie, ciągle nie odrywając oczu od smakołyków.
- Voila!- postawił przede mną talerz i kubek gorącej czekolady z bitą śmietaną i małymi piankami. Harry mnie rozpieszczał.
- Nie jadłam naleśników od wieków- wymruczałam, ochoczo pomlaskując.- A gorącą czekoladę ostatnio piłam jako mała dziewczynka!- wyrzuciłam ręce w górę, co nie trwało długo, bo powróciłam do jedzenia. Musiałam wyglądać jak chomik, ale naprawdę miałam to gdzieś.
Harry zaśmiał się z pełną buzią.
- Nie jadłem z nikim od dawna. No, chyba że liczyć moją rodzinę w święta- mlasnął i też kontynuował jedzenie, tyle że robił to znacznie wolniej i mniej łakomie niż ja.
No dalej, zaproś mnie gdzieś jeszcze. Nie mam wiele czasu. Muszę się wywiązać z umowy.
____________________
Hejo ;)
Jest kolejny rozdział!
Informuję Was, że 12- ego wylatuję za granicę i wracam 26- ego. Jeszcze 12- ego z samego rana postaram się coś dodać, a w międzyczasie pogrzebię coś i może jakiś rozdział pojawi się w czasie mojej nieobecności :)
A Wam jak mijają wakacje??
I co sądzicie o rozdziale?
Enjoy :)
Angel x
Pobudka :) Co powiesz na kawę? Ja stawiam x
Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Przecież ja mogę być jakąś psychiczną fanką, która po prostu wie jak go podejść.
Już wstałam. Jak dla mnie idealnie :) x
Podniosłam się powoli i przeszłam wzdłuż korytarza, prosto do mojej sypialni. Tam standardowo rozczesałam włosy i mogłam pierwszy raz dzisiaj bez większego strachu spojrzeć w lustro. Przetarłam oczy, oblizałam usta, poprawiłam bluzkę i mogłam udać się pod prysznic. Tak, niektórzy twierdzą, że to jakaś chora obsesja, czy coś, ale ja po prostu lubię wyglądać dobrze zawsze, to dodaje mi poczucia własnej wartości.
Po tym jak ciepła woda zmyła ze mnie wczorajszy dzień, postanowiłam coś zjeść. Ba! Mój żołądek błagał o cokolwiek!
Poszperałam trochę w lodówce i wyciągnęłam z niej pomidora, sałatę, masło, szynkę, ogórka, nutellę i kawałek pizzy sprzed dwóch dni. Wyciągnęłam jeszcze trzy kromki chleba. Sporządziłam piętrową kanapkę, którą zjadłam ze smakiem. Potem już tylko delektowałam się zeschniętą pizzą z podwójnym serem i szynką. Mmm... Może i moje podniebienie ma dziwne upodobania, ale na sprawny metabolizm nie narzekam.
Zobaczyłam, że mój telefon wydobywa z siebie standardową melodyjkę, którą miałam okaję usłyseć dość rzadko.
- Tak?
- Długo mam czekać- usłyszałam roześmiany głos.
- Dlaczego szepczesz?- zapytałam.
- A chcesz jeszcze dzisiaj przeczytać "Harry Styles ma nową dziewczynę"?
Tak.
- Nie, pewnie że nie.
- To jak?
- Co jak?- zapytałam już lekko zdezorientowana.
- Czekam w Starbucks'ie, ale właśnie doszedłem do wniosku, że to wcale nie taki dobry pomysł- strzelam, że się skrzywił.- Podaj mi swój adres.
- Al...
- Podaj- powiedział stanowczo.
Wypełniłam polecenie i kiedy chciałam zapytać, co ma zamiar z tym zrobić- rozłączył się.
Ułożyłam usta w dziubek i uniosłam brwi, patrząc na ciemny już ekran mojego telefonu. Przejechałam zębami po dolnej wardze i delikatnie rzuciłam komórkę na kanapę w salonie, do którego przeniosłam się w czasie rozmowy. Skierowałam się w stronę sypialni i stamtąd przeniosłam się do garderoby. Wyjęłam szarą, prostą sukienkę, zakończoną u góry czterema guziczkami. Miała rękaw 3/4, a piętnastocentymetrowa falbanka sięgała lekko przed kolana. Na nogi założyłam moje nowe baletki koloru cappuccino, gdzie na każdym bucie znajdowała się jedna wstążka tego samego koloru. W łazience przeczesałam porządnie włosy i ułożyłam je tak, aby moje naturalne fale delikatnie opadały na ramiona. Jeszcze tylko porządnie wyszorowałam zęby. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wypłukałam buzię i jeszcze raz poprawiłam włosy oraz sukienkę. Oczywiście spodziewałam się Harry' ego. Nie pomyliłam się.
- Dzisiaj mam coś innego- przywitał mnie z dwoma kubkami najprawdopodobniej kawy i małą, zieloną reklamówką.
- Też miło Cię widzieć, Styles- zaśmiałam się.
- Nie czepiaj się, przez Ciebie nic nie jadłem- powiedział z wyrzutem i rozgościł się, idąc do kuchni.
- Przeze mnie?- podniosłam ręce zdziwiona.
- Tak, gdybym Cię wczoraj nie spotkał to nie musiałbym kupować Ci kolejnej kawy i właśnie leżałbym wygodnie w łóżku, oglądając poranne wiadomości- podsumował.
- Czyli moją winą jest, że wpadłeś na mnie wczoraj z gorącym espresso? I moją winą jest, że kupiłeś kawę, o którą nie prosiłam? I moją winą jest, że tu przylazłeś bez zaproszenia?- skrzyżowałam ręcę na piersi i wypchnęłam prawe biodro.
- Ymm..- udał zamyślenie.- Tak, dokładnie tak- wyszczerzył się.
Pokiwałam z niedowierzaniem głową.
- Szukasz czegoś?- zapytałam tępo.
- Talerzy- mruknął niezadowolony, grzebiąc w jednej z szafek.
Podeszłam do białego narożnika i wyciągnęłam dwa średnie, białe, okrągłe talerze i postawiłam je na blacie przed chłopakiem.
- Pfff... Miałem tam zajrzeć zaraz po tej- wskazał na miejsce, gdzie przed chwilą grzebał- szafce- prychnął i wyciągnął z reklamówki dwa pojemniczki. Otworzył jedno i wydobył się zapach czekolady. Szczerze mówiąc nie rozpoznałam drugiego zapachu, dopóki nie zobaczyłam pięknie wyglądających naleśników. Odruchowo oblizałam usta, na co szatyn się zaśmiał.
- Siadaj- wskazał krzesło, a ja jak zahipnotyzowana, w ciągu sekundy wykonałam polecenie, ciągle nie odrywając oczu od smakołyków.
- Voila!- postawił przede mną talerz i kubek gorącej czekolady z bitą śmietaną i małymi piankami. Harry mnie rozpieszczał.
- Nie jadłam naleśników od wieków- wymruczałam, ochoczo pomlaskując.- A gorącą czekoladę ostatnio piłam jako mała dziewczynka!- wyrzuciłam ręce w górę, co nie trwało długo, bo powróciłam do jedzenia. Musiałam wyglądać jak chomik, ale naprawdę miałam to gdzieś.
Harry zaśmiał się z pełną buzią.
- Nie jadłem z nikim od dawna. No, chyba że liczyć moją rodzinę w święta- mlasnął i też kontynuował jedzenie, tyle że robił to znacznie wolniej i mniej łakomie niż ja.
No dalej, zaproś mnie gdzieś jeszcze. Nie mam wiele czasu. Muszę się wywiązać z umowy.
____________________
Hejo ;)
Jest kolejny rozdział!
Informuję Was, że 12- ego wylatuję za granicę i wracam 26- ego. Jeszcze 12- ego z samego rana postaram się coś dodać, a w międzyczasie pogrzebię coś i może jakiś rozdział pojawi się w czasie mojej nieobecności :)
A Wam jak mijają wakacje??
I co sądzicie o rozdziale?
Enjoy :)
Angel x
środa, 3 lipca 2013
Part #1
- Jeszcze do mnie przyjdziesz, Tomlinson!- krzyknęłam z pewnością siebie.
Odchodząc, pomachał mi lekceważąco. Prychnęłam i odwróciłam się na pięcie. Zadufany w sobie, pewny siebie, arogancki, egoistyczny, narcystyczny, wredny, podły, apodyktyczny, nonszalancki, perfidny hipokryta! Czy on nie potrafi docenić faktu, że zdesperowana kobieta zarywała już do niego TRZY razy? A on nawet nie chce mi odpowiedzieć na 'cześć'. Od razu ucieka! Jeszcze go zdobędę. Przyjęłam to zlecenie. To pozwoli mi udać się na szczyt. Tylko ON musi dopuścić mnie do siebie, bo jeżeli będzie wywracać na mój widok oczami to nie dojdziemy do porozumienia. On chce kasy i odbębnić robotę. Mamy te same cele, ale różne ścieżki do zdobycia ich. Ja- ciężka praca, wymagająca uroku osobistego, On- zdrowe gardło i rozpoznawalność.
Ugh... On jest takim mega seksownym dupkiem, że aż nie potrafię się na niego gniewać.
Nie rozumiem, dlaczego on ciągle daje mi kosza! Obczytałam się o nim, wiem wszystko, a on... Mam! On nie wie o mnie nic! Pewnie o to chodzi, nie dopuszcza do siebie ludzi, nie potrafi zaufać! Czyli... Potrzebuję kogoś, kto zna jego i zna mnie, ale ja nie mam nikogo takiego. W takim razie muszę kogoś takiego znaleźć.
- Uhh...- syknęłam.
- Przepraszam! Najmocniej! To było przez przypadek! Już widzę te nagłówki. "Harry Styles atakuje niewinną dziewczynę w Starbucks' ie". Znowu przepraszam, nie przedstawiłem się. Nazywam się Har...
- ...ry Styles. Wiem. Julie Jenkins. Mam szczęście- zaśmiałam się dźwięcznie.
- Taaa... Nie ma to jak zostać oblaną podwójnym espresso razy pięć- odparł sarkastycznie, przyjaźnie się uśmiechając. I gdzie niby są te słynne dołeczki?
- Razy pięć?- niewinnie zagadnęłam.
- Tak. Jesteśmy z chłopakami w studiu dźwiękowym i to był jedyny sposób, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza- uśmiech nie schodził mu z twarzy. I że to jest ten słynny kobieciarz? Przecież on nawet nie stara się mnie uwieść. A chyba jestem atrakcyjna, prawda?
- Zespół One Direction nagrywa nowy hit?
- Czy hit to się okaże- uparcie wyszukuję dołeczków.
- Proszę, nie trzeba Was słuchać, żeby znać teksty Waszych piosenek- zaśmiałam się.
- Czyli nas nie słuchasz?- uniósł brwi. Nie spostrzegłam nawet, kiedy ponownie stanęliśmy w kolejce.
- Może- tajemniczo się uśmiechnęłam.
- To był cios prosto w serce- teatralnie przyłożył prawą dłoń do swojej klatki piersiowej.
- Nie powiedziałam, że nie słucham- odparłam.
- Czyli słuchasz- stwierdził dumnie.
Wzruszyłam ramionami i zaśmialiśmy się.
- To w takim razie, czego słuchasz?- zapytał.
- Hmm... Zazwyczaj panny Swift, albo pana Sheeran' a.
O dziwo chłopak nawet nie drgnął na wzmiankę o Taylor. Zamiast tego ciągle unosił kąciki ust wysoko w górę. Przyszła kolej na zamówienie Harry' ego.
- Pięć podwójnych espresso i mrożona kawa z bitą śmietaną i polewą czekoladową- posłał jeden z TYCH uśmiechów ekspedientce.
- Poproszę imiona- odparła melodyjnie, na moje oko, dwudziestoletnia dziewczyna.
- Na espresso Harry, Louis, Niall, Liam i Zayn, a na mrożoną kawę Julie.
Dziewczyna zajęła się kawami, a ja posłałam Harry' emu zaskoczone spojrzenie. Chociaż dokładnie taki był mój cel.
- Skąd wiedziałeś?
- Proszę, słuchasz Twoim zdaniem najromantyczniejszych wykonawców, jest ponad dwadzieścia stopni. Nie jestem głupi- zaśmiał się.
- Sześć funtów poproszę- przerwała nam... Cassie.
Już zaczęłam grzebać w torbie, kiedy Harry zwrócił się w moim kierunku.
- Idziesz?
Spojrzałam na Niego wyrwana ze skupienia.
- Taa- mruknęłam, zasuwając pospiesznie torbę. Harry założył czapkę, którą dopiero teraz zauważyłam w jego ręce, oraz okulary przeciwsłoneczne.
- Cały dzień w pracy?- przerwałam ciszę, kiedy podawał mi moją kawę.
- Niestety -skrzywił się, ale uśmiech ciągle gościł na jego twarzy.
- To jest szczere?- zapytałam, choć wcale tego nie planowałam.
- Słucham?- przekrzywił głowę, nie rozumiejąc.
- Uśmiech. Cały czas to robisz. Uśmiechasz się.
- Ach!- załapał.- Sam się czasem gubię- zaśmiał się, nerwowo poprawiając czapkę.
Zatrzymał się przy całkiem wysokim budynku. Zrozumiałam, że to studio.
- Życzę miłego dnia w pracy- uniosłam kubek i upiłam łyka, po czym odwróciłam się na pięcie. Trzy, dwa, jeden...
- Julie!- zawołał, nie zwracając na siebie na szczęście zbyt wielkiej uwagi. Pogratulowałam sobie w duchu pomysłowości.- Prawie zapomniałem. Wisisz mi pięć espresso- zaśmiał się. Pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- To chyba wymaga kolejnego spotkania...- udałam zawiedzioną.
- Racja, nie mam już czasu- cmoknął zawiedziony.- W takim razie jestem zmuszony prosić Cię o Twój numer- zacisnął usta, próbując dać mi do zrozumienia, że to ostateczność.
- W takim razie jestem zmuszona Ci go dać- westchnęłam, okazując mu moje zniesmaczenie.
Po tej scence zaśmialiśmy się wesoło i chłopak podał mi swój telefon. Wbiłam swój numer i zwróciłam mu iPhone'a .
- Do zobaczenia- powiedział, na co uniosłam do niego rękę w pożegnalnym geście, zawiedziona, że poszukiwanie w jego policzkach dołeczków zakończyło się klęską.
Będąc już w domu, usiadłam wygodnie na kanapie i wyciągnęłam telefon. Wpisałam hasło i wybrałam kontakt, do którego miałam zamiar wysłać wiadomość. Wystukałam "Poznaliśmy się. Dał mi swój numer i zaproponował kolejne spotkanie. Wszystko idzie po naszej myśli.". Chciałam nacisnąć "Ok", ale na ekranie pojawiła się nowa wiadomość.
To mój numer. Ale ciii ;D Harry x
Uśmiechnęłam się triumfalnie i wyszłam z wiadomości, po czym wysłałam tę poprzednią.
Jest taki naiwny i ufny... Jak ja.
____________________
Tadam!
Jest pierwszy rozdział :)
Liczę, że Was wciągnął, bo długo nad nim pracowałam ^^
Enjoy :)
Angel x
Odchodząc, pomachał mi lekceważąco. Prychnęłam i odwróciłam się na pięcie. Zadufany w sobie, pewny siebie, arogancki, egoistyczny, narcystyczny, wredny, podły, apodyktyczny, nonszalancki, perfidny hipokryta! Czy on nie potrafi docenić faktu, że zdesperowana kobieta zarywała już do niego TRZY razy? A on nawet nie chce mi odpowiedzieć na 'cześć'. Od razu ucieka! Jeszcze go zdobędę. Przyjęłam to zlecenie. To pozwoli mi udać się na szczyt. Tylko ON musi dopuścić mnie do siebie, bo jeżeli będzie wywracać na mój widok oczami to nie dojdziemy do porozumienia. On chce kasy i odbębnić robotę. Mamy te same cele, ale różne ścieżki do zdobycia ich. Ja- ciężka praca, wymagająca uroku osobistego, On- zdrowe gardło i rozpoznawalność.
Ugh... On jest takim mega seksownym dupkiem, że aż nie potrafię się na niego gniewać.
Nie rozumiem, dlaczego on ciągle daje mi kosza! Obczytałam się o nim, wiem wszystko, a on... Mam! On nie wie o mnie nic! Pewnie o to chodzi, nie dopuszcza do siebie ludzi, nie potrafi zaufać! Czyli... Potrzebuję kogoś, kto zna jego i zna mnie, ale ja nie mam nikogo takiego. W takim razie muszę kogoś takiego znaleźć.
- Uhh...- syknęłam.
- Przepraszam! Najmocniej! To było przez przypadek! Już widzę te nagłówki. "Harry Styles atakuje niewinną dziewczynę w Starbucks' ie". Znowu przepraszam, nie przedstawiłem się. Nazywam się Har...
- ...ry Styles. Wiem. Julie Jenkins. Mam szczęście- zaśmiałam się dźwięcznie.
- Taaa... Nie ma to jak zostać oblaną podwójnym espresso razy pięć- odparł sarkastycznie, przyjaźnie się uśmiechając. I gdzie niby są te słynne dołeczki?
- Razy pięć?- niewinnie zagadnęłam.
- Tak. Jesteśmy z chłopakami w studiu dźwiękowym i to był jedyny sposób, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza- uśmiech nie schodził mu z twarzy. I że to jest ten słynny kobieciarz? Przecież on nawet nie stara się mnie uwieść. A chyba jestem atrakcyjna, prawda?
- Zespół One Direction nagrywa nowy hit?
- Czy hit to się okaże- uparcie wyszukuję dołeczków.
- Proszę, nie trzeba Was słuchać, żeby znać teksty Waszych piosenek- zaśmiałam się.
- Czyli nas nie słuchasz?- uniósł brwi. Nie spostrzegłam nawet, kiedy ponownie stanęliśmy w kolejce.
- Może- tajemniczo się uśmiechnęłam.
- To był cios prosto w serce- teatralnie przyłożył prawą dłoń do swojej klatki piersiowej.
- Nie powiedziałam, że nie słucham- odparłam.
- Czyli słuchasz- stwierdził dumnie.
Wzruszyłam ramionami i zaśmialiśmy się.
- To w takim razie, czego słuchasz?- zapytał.
- Hmm... Zazwyczaj panny Swift, albo pana Sheeran' a.
O dziwo chłopak nawet nie drgnął na wzmiankę o Taylor. Zamiast tego ciągle unosił kąciki ust wysoko w górę. Przyszła kolej na zamówienie Harry' ego.
- Pięć podwójnych espresso i mrożona kawa z bitą śmietaną i polewą czekoladową- posłał jeden z TYCH uśmiechów ekspedientce.
- Poproszę imiona- odparła melodyjnie, na moje oko, dwudziestoletnia dziewczyna.
- Na espresso Harry, Louis, Niall, Liam i Zayn, a na mrożoną kawę Julie.
Dziewczyna zajęła się kawami, a ja posłałam Harry' emu zaskoczone spojrzenie. Chociaż dokładnie taki był mój cel.
- Skąd wiedziałeś?
- Proszę, słuchasz Twoim zdaniem najromantyczniejszych wykonawców, jest ponad dwadzieścia stopni. Nie jestem głupi- zaśmiał się.
- Sześć funtów poproszę- przerwała nam... Cassie.
Już zaczęłam grzebać w torbie, kiedy Harry zwrócił się w moim kierunku.
- Idziesz?
Spojrzałam na Niego wyrwana ze skupienia.
- Taa- mruknęłam, zasuwając pospiesznie torbę. Harry założył czapkę, którą dopiero teraz zauważyłam w jego ręce, oraz okulary przeciwsłoneczne.
- Cały dzień w pracy?- przerwałam ciszę, kiedy podawał mi moją kawę.
- Niestety -skrzywił się, ale uśmiech ciągle gościł na jego twarzy.
- To jest szczere?- zapytałam, choć wcale tego nie planowałam.
- Słucham?- przekrzywił głowę, nie rozumiejąc.
- Uśmiech. Cały czas to robisz. Uśmiechasz się.
- Ach!- załapał.- Sam się czasem gubię- zaśmiał się, nerwowo poprawiając czapkę.
Zatrzymał się przy całkiem wysokim budynku. Zrozumiałam, że to studio.
- Życzę miłego dnia w pracy- uniosłam kubek i upiłam łyka, po czym odwróciłam się na pięcie. Trzy, dwa, jeden...
- Julie!- zawołał, nie zwracając na siebie na szczęście zbyt wielkiej uwagi. Pogratulowałam sobie w duchu pomysłowości.- Prawie zapomniałem. Wisisz mi pięć espresso- zaśmiał się. Pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- To chyba wymaga kolejnego spotkania...- udałam zawiedzioną.
- Racja, nie mam już czasu- cmoknął zawiedziony.- W takim razie jestem zmuszony prosić Cię o Twój numer- zacisnął usta, próbując dać mi do zrozumienia, że to ostateczność.
- W takim razie jestem zmuszona Ci go dać- westchnęłam, okazując mu moje zniesmaczenie.
Po tej scence zaśmialiśmy się wesoło i chłopak podał mi swój telefon. Wbiłam swój numer i zwróciłam mu iPhone'a .
- Do zobaczenia- powiedział, na co uniosłam do niego rękę w pożegnalnym geście, zawiedziona, że poszukiwanie w jego policzkach dołeczków zakończyło się klęską.
Będąc już w domu, usiadłam wygodnie na kanapie i wyciągnęłam telefon. Wpisałam hasło i wybrałam kontakt, do którego miałam zamiar wysłać wiadomość. Wystukałam "Poznaliśmy się. Dał mi swój numer i zaproponował kolejne spotkanie. Wszystko idzie po naszej myśli.". Chciałam nacisnąć "Ok", ale na ekranie pojawiła się nowa wiadomość.
To mój numer. Ale ciii ;D Harry x
Uśmiechnęłam się triumfalnie i wyszłam z wiadomości, po czym wysłałam tę poprzednią.
Jest taki naiwny i ufny... Jak ja.
____________________
Tadam!
Jest pierwszy rozdział :)
Liczę, że Was wciągnął, bo długo nad nim pracowałam ^^
Enjoy :)
Angel x
poniedziałek, 1 lipca 2013
Prolog. What are we talking about?
Życie składa się z kłamstw.
Tych małych: "Wyglądasz szczupło w tej sukience"
Trochę większych: "Nie jestem smutna"
I największych: "Kocham Cię"
O dziwo najłatwiej używa nam się tych ostatnich. Tych największej wagi. Tych, które ranią najbardziej.
Julie ma 19 lat. Jej rodzice zginęli, kiedy była w piątej klasie. Od tamtego czasu straciła wszystko. Przyjaciół, rodzinę. Dalej- wychowywała się w domu dziecka. Nauczyło ją to niezależności, szczerości i bycia zimną suką. Taktyką, jaką obrała była maska. Zakładała ją dzień w dzień, noc w noc i udawała kogoś kim nie jest. Po części to całe udawanie stało się jej hobby. Pokochała teatr, grę na scenie, a także filmy, aktorów, to jak potrafią wcielić się w kogoś zupełnie innego. Wtedy wiedziała już, co będzie robić w przyszłości. To, co wychodziło jej najlepiej: będzie grać. I tak się stało. Została aktorką.
Co połączyło jej historię z zespołem One Direction?
Przekonaj się. Pierwszy rozdział jeszcze w tym tygodniu!
Subskrybuj:
Posty (Atom)