sobota, 21 grudnia 2013

Part #13

- Było świetnie- przygryzłam wargę, kończąc moją "wyczerpującą" wypowiedź odnośnie wczorajszego obiadu z Tomlinson'em.
Melanie jest u mnie. Przyszła w samą porę na obiad. No tak, mam jej numer, ale swojego jej nie dałam
- Nie pierdziel. Jak całuje?- zapytała ciekawska siostrzyczka. Skąd..?
- Nie całowaliśmy się- wzruszyłam ramionami.
Uniosła brwi i pokręciła głową.
- Mogę Cię nie znać, ale na kilometr czuć kłamstwo- uniosła brwi.
- Okej, całowaliśmy się..- mruknęłam.
- O mój...- zacięła się.

-Wiedziałam!- wstała szybko i pobiegła do kuchni. Usłyszałam jak się tłucze po szafkach.
- Czego szukasz?- zapytałam.
- Szampana. Trzeba to oblać!- wykrzyknęła radośnie.

~***~

- Julie?- usłyszałam jak przez mgłę.
- Julie!- ktoś krzyknął a moja głowa od razu poczuła milion maleńkich szpileczek wbijających się w nią.
- Boże! Nic Ci nie jest!- Harry?
Mruknęłam w odpowiedzi i powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Otworzyłam oczy, co wymagało niemałej odwagi w moim stanie.
- Gdzie Melanie?- zapytałam, marszcząc się.
- Kto?
- Moja siostra.
- Ty masz siostrę?- zdziwiony spojrzał na mnie.
- Przełóżmy tę rozmowę na później- złapałam się za czoło.
- Przyniosę Ci wody. Gdzie masz aspirynę?- zapytał wstając i udał się do kuchni.
- Nad lodówką- opadłam na poduszkę. Leżałam na kanapie dla ścisłości.
Dostrzegłam karteczkę na stole.
Trochę się spiłyśmy i zasnęłyśmy. Wstałam, podkradłam Ci trochę wody i pojechałam (taxi) do domu. Zdzwonimy się jeszcze, masz mój numer.
669 *** ***
Mel
Zagadka rozwiązana.
- Mam świetny film.
- No wal- mruknęłam.
- Sylwester w Nowym Jorku.
- Może obejrzymy to przed Sylwestrem?
- A może w Sylwestra?
Chwilę analizowałam jego wypowiedź.
- Co?- zmusiłam się do otworzenia oczu, a ona podał mi wodę i lek. Zajęłam się najpierw wodą.
- Co powiesz na Sylwestra w moim towarzystwie?
- Oh, serio? Harry Styles spędza sylwestra z dziewczyną Louis'a Tomlinson'a?
Zamrugał oczami. Kurwa, on jeszcze nie wiedział.


- Szczęścia- uśmiechnął się lekko.
Dobrze to przyjął? Dlaczego miałby źle, idiotko? Trochę niemrawo, ale dobrze.
Panowało krótkie milczenie, przerywane moim łykaniem wody.
- Louis też będzie. To wielka impreza gwiazd. Moglibyśmy być na niej wszyscy.
My wszyscy i film. Z gwiazdami.
- Dzięki za zaproszenie- uśmiechnęłam się lekko, ze względu na głowę.
- Przyjdziesz?
- Nie wiem jeszcze, ale jak ładnie poprosisz...- drażniłam się z nim i dałam mu kuksańca w ramię.
- O nie, nie zniżę się do takiego poziomu- fuknął niby zły i starał się nie uśmiechać, co mu kiepsko wychodziło.
- Zniżysz, jak tylko pozbędę się kaca- przełknęłam całą aspirynę.
Zaśmiał się.
- To co powiesz na 'Iron Man'a'?
- Może być.
Odnalazł moje DVD i tak oto ja, wyglądająca jak siódme nieszczęście i on, wyglądający jak młody bóg, oglądaliśmy film z Robert'em Downey'em Jr.
I masz. Zasnęłam.

~***~

- Słodko śpi- usłyszałam.
- Nie przeginaj- warknął drugi głos.
- Jesteś dupkiem- mruknął pierwszy.
- Seksownym- odparł drugi.
A dokładniej.. Harry i Louis?
Otworzyłam oczy. Głowa nie bolała. Długo spałam?
- Hej- uśmiechnął się Harry.
Spojrzałam na Louis'a. On pokazał ten swój krzywy uśmiech, taki seksowny, że ugh!
- Hej- lekko się uśmiechnęłam.
Zdałam sobie sprawę, że muszę wyglądać okropnie.
- Co tu robicie?- zmarszczyłam czoło.
- Chciałem wyciągnąć cię na spacer, a  o n  tu był- Louis zacisnął szczękę.
- Film się skończył, ty spałaś. Nie chciałem zostawiać otwartych drzwi, klucza też nie mam- wzruszył ramionami Harry.
- I jesteście tu we dwóch- mruknęłam do siebie.- Herbaty, kawy?- zapytałam, podnosząc się.
- O 17.00? Nie, dzięki- Louis uśmiechnął się kpiąco. Co za dupek.
- Herbaty- kiwnął Harry.
Dwa przeciwieństwa. Zupełne. Miły, słodki, kochany. Dupkowaty, pewny siebie, drań.
I jestem dziewczyną tego drugiego. Dlaczego? Bo taki kaprys Modestu.
Zrobiłam herbatę, zaniosłam Harry'emu. I poszłam na górę, trochę się ogarnąć.
Wzięłam prysznic, całe szczęście włosy czyste. Ubrałam się.
Czarne rurki, biały T-shirt w serek, czarny, rozpinany sweter.
Włosy w kitkę, nie miałam siły na nic innego.
- Muszę Ci kupić PlayStation. Nudno tu- podsumował Louis.
- Też ładnie wyglądasz. Gdzie Harry?
- Zadzwoniła do niego Lou. Miał niezłą szopę na głowie.
- Louis, chcesz ze mną być, czy jestem zdobyczą?- zapytałam znienacka.
- A Ty?- zapytał, zupełnie niewzruszony moim pytaniem.
- Nie wiem- odpowiedziałam. Jesteś moją pracą!
- Spodobałaś mi się jeszcze wtedy, kiedy łaziłaś za mną krok w krok.
Otworzyłam szerzej oczy.
- Nie mogłem o tobie zapomnieć i dlatego cię do mnie nie dopuszczałem. Nie mogłem sobie pozwolić na związek. Ale pojawiłaś się ponownie, tym razem u boku Harry'ego. Nie wiem, dlaczego i nie wnikam. Po prostu nie dam Ci odejść- uśmiechnął się. Nie krzywo, wrednie czy coś. Serdecznie, tak ładnie [nadal seksownie].

- To chciałam usłyszeć- odwzajemniłam gest.
- To idziemy na ten spacer?- zapytał, wracając do swojego poprzedniego nastawienia.
- Kiedy przestaniesz taki być- skrzyżowałam ręce pod piersiami.
Zaraz przegnę strunę.
- Jaki?- uniósł jedną brew.
- Taki. Bipolarny, egoistyczny, wredny. I kiedy ten twój wewnętrzny choleryk odpuści.
Zaśmiał się.
- Jesteś pierwszą dziewczyną, która mówi o tym tak otwarcie- wyszczerzył się.- Jesteś niesamowita- wstał z kanapy, złapał mnie za rękę i cmoknął w usta. A ja stałam tam, jakbym właśnie dowiedziała się, że wróżka zębuszka to bajka.- No to idziemy na ten spacer?- uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Dokonałam cudu? Chłopak pociągnął mnie za rękę do przedpokoju.
I poszłam na spacer z Louis'em Tomlinson'em.

____________________
Hejoooo!
Pamiętacie mnie jeszcze?
Bo ja zapominam powoli imion bohaterów. :P
Nie podoba mi się ten rozdział, ale chyba przez dwa miesiące nic nie dodawałam, więc...
Pytania:
1. Czy Louis serio lubi Julie?
2. Kontynuować opowiadanie? Tak serio się pytam. Macie ankietę.
I to tyle z pytań :)
Kocham was i dziękuję za  2700 wyświetleń!
Love!
Niall's wife & Zayn's submissive x

sobota, 9 listopada 2013

Part #12

Nie mogłam w to uwierzyć! Znalazłam siostrę. W zasadzie ona znalazła mnie. Louis jest dupkiem, ale to wiedziałam od początku, to jest zanim jeszcze zdążyłam go poznać. Sprawy rodzinne swoją drogą, ale muszę się skupić na pracy. Jakkolwiek nietypowa jest.
- Musisz mi dać minutkę, albo sześćdziesiąt- powiedziałam chłodno.
- Jesteś zła- stwierdził Louis.
Brawa dla Pana Z-opóźnionym-zapłonem Tomlinsona!
Nie odpowiedziałam. Zignorowałam go i poszłam do łazienki.
Wyciągnęłam prostownicę. Bez pukania do środka wszedł ON.
- Ja to w pełni rozumiem- kontynuował wywód, nie zwracając uwagi na moją otwartą z niedowierzania buzią.- Ale jak ja mam nie być zły? Tłumaczyłem Ci, żebyś się nie spóźniła, a Ty to zignorowałaś.
Nawet nie wiecie, w jakiej niezręcznej sytuacji postawiła mnie leżąca na szafce i nagrzewająca się prostownica. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.
-Pomimo tego ciągle tu jestem, normalnie już dawno pojechałbym sam na ten obiad. Co Ty ze mną robisz?
Odwróciłam się, żeby mu wygarnąć, ale spotkałam jego ciepłe wargi napierające na moje. Złość odpłynęła w siną dal, a ja pragnęłam jego ust bardziej niż czegokolwiek kiedykolwiek.
Louis syknął, marszcząc brwi.
- Powinnaś przestać używać prostownicy- powiedział i znów zachłannie mnie pocałował.
- Obiad- powiedziałam gwałtownie, kiedy granica pomiędzy naszymi ciałami zniknęła na dobre.
Chłopak przygryzł dolną wargę, ale za chwilę ją puścił, ostatni raz muskając moje usta.
- Prostownica- mruknął z cwanym uśmieszkiem. Takim mega, mega seksownym uśmieszkiem.. Czekaj. Co?
Popchnęłam go lekko, a on stawiając lekki opór, ostatecznie wyszedł z łazienki, bardzo powoli zamykając za sobą drzwi.
Głośno wypuściłam powietrze i skupiłam się na prostownicy.
 Louis jest moim zadaniem, niczym więcej. To moje pierwsze tego typu zlecenie, ale nawet całkiem fajne. Pomijając negatywy.
Powinnam napisać książkę. "Jak umówić się z Louis'em Tomlinson'em: Krok po kroku.". Zrobiłaby furorę.
Ale szczerze wydaje mi się, że Louis nie jest tym typem chłopaka, z którym można stworzyć poważny związek. Harry- to co innego. Pomijając tę jego głupią propozycję. Na bank naczytał się o Christianie Grey'u. Swoją drogą mam chyba zepsutą wyobraźnię, bo nie robi na mnie wrażenia. Nie takie, jakie powinien. Nie wygląda mi na boga seksu. Tak, zdecydowanie muszę udać się z moją wyobraźnią do naprawy.
O, skończyłam.
Drugi raz dzisiaj porządnie umyłam zęby.
Jak to się dzieje, że od razu po prostowaniu włosów te się plątają?! Tak też jeszcze raz je rozczesałam. Przejechałam tuszem po rzęsach i pozostało mi jeszcze założenie tej ślicznej sukienki. Jest naprawdę śliczna.

I trochę workowata, co irytuje facetów. A w tej chwili jedyną rzeczą, jakiej chciałam było zirytowanie Louis'a. Kiedy wyszłam z łazienki kątem oka nie spojrzałam na niego. Nie miałam ochoty. Ale wtedy przypomniał mi się nasz moment w łazience. Jak on to robi? Jest taki.. Taki.. Ugh! Aż się uśmiechnęłam.
- Nie możesz przestać o mnie myśleć jak widzę.
Ups?
- Akurat liczyłam, że już sobie poszedłeś.
Kłamstwo, kłamstwo, kłaaaamstwo.
- Uroczo wyglądasz klęcząc.
No proszę, przez niego będę uważana za bipolarną. Tak szybko potrafi zmienić moje nastawienie.
- Przestań.
Znalazłam!
Wstałam, trzymając w rękach moje ukochane szpileczki od Prady. Tak, to te, które dostałam od Harry'ego.
- Ładne. I nowe- uniósł brwi.
- Dostałam od Harry'ego.
- Hazza dał Ci buty? Pff..- parsknął kpiąco.- Stać go na coś więcej. Ale chyba nie powinienem być zazdrosny, hm?
- Jeśli nie przestaniesz patrzeć na mnie pod kątem erotycznym- o tak, powinieneś- skwitowałam i wyminęłam go. Z wieszaka zdjęłam torebkę i udałam się do przedpokoju. Tam na szafce założyłam buty i skórzaną kurtkę.

Byłam gotowa. Podobnie jak Louis, który zdążył już otworzyć drzwi.
Z szafki złapałam klucze i zamknęłam za nami drzwi. Chłopak poprowadził mnie do Audi R8.

Och, tak. Dobrze znałam ten samochód. Był jednym z najcudowniejszych autek, jakie widziałam. A to zaszczyt, bo nie jestem w stanie zapamiętać wielu nazw samochodów.
Przygryzłam nawet dolną wargę, ale szybko ją puściłam.
Pieprzone niskie zawieszenie. Zero gracji przy wsiadaniu. Może Louis nie zwrócił uwagi.
Zatrzymaliśmy się przy jakiejś naprawdę ładnej restauracji. Ojć. Dość eleganckiej restauracji. Nie chodzę do eleganckich restauracji!
Dostałam sms'a. Louis sięgnął po kurtkę z tyłu, a ja postanowiłam sprawdzić wiadomość.
Jak się okazało- był to jednak mail. I już wiedziałam od kogo.



Przełknęłam ślinę i szybko schowałam telefon powrotnie do torby. Wtedy Louis otworzył mi drzwi do auta i podał rękę. Najchętniej nie skorzystałabym z jego pomocy, ale przekonałam się, że faktycznie ciężko wychodzi się z samochodu o tak niskim zawieszeniu, na szpilkach.
Jednak kiedy chciałam puścić jego rękę, on wcale nie zamierzał tego zrobić.
- Idziemy na obiad. Jesteś ze mną. A ja chcę, żeby ludzie wiedzieli, kto jest moją dziewczyną.
Otworzyłam szerzej oczy i się zaśmiałam.
- Dziewczyną? Kto powiedział, że chcę być Twoją dziewczyną?
- Ja- skwitował pewny siebie i zamknął samochód, po czym pociągnął mnie za rękę do środka.
 Uśmiechnęłam się i przygryzłam dolną wargę. Jest taki arogancki i władczy.
Taki seksowny i pociągający, ale nie mogę się w nim zakochać przecież.
Nie mogę, prawda?

czwartek, 3 października 2013

Imagine #1 Part I


Byłam singielką. Szczęśliwą singielką. Po raz kolejny dzwoniłam do przyjaciółki.

- Oj no weź!- nalegałaś.- Będzie zajebiście. Poznamy nowych…

- Chłopaków?- zapytała Juliette, moja przyjaciółka, nie oczekując odpowiedzi.- Mel, jesteś dorosła i powinnaś zrozumieć, że życie to nie tylko kluby i zabawa.

- Ale kiedy moje życie właśnie takie jest- odparłam z entuzjazmem.

- I nie marzy Ci się mąż, dom, dzieciaczki biegające po podwórku?- pytała, próbując mnie przekonać.

- Błagam Jul, Ty będziesz miała rodzinkę za nas dwie, a teraz proszę Cię, idź ze mną, bo mnie jeszcze jakiś chłopak upije i zabierze do łóżka. Tego nie chcesz?

- Ciebie? Ty nie prześpisz się z byle kim, nawet pijana. Poza tym spławiasz chłopaków jeszcze w stanie trzeźwości, a na świecie nie ma tak utalentowanych flirciarzy, żeby Cię uwieść.

 

 

- Czyli ze mną nie pójdziesz, Lou?- pytałem, oczekując innej odpowiedzi.

- Nie.

- A jak jakaś laska mnie upije i zaciągnie do łóżka, a potem wybuchnie afera?- próbowałem go przekonać.

- Ciebie? Ty nie prześpisz się z byle kim, nawet pijany. Poza tym spławiasz dziewczyny jeszcze w stanie trzeźwości, a na świecie nie ma ta utalentowanych flirciar, żeby Cię uwieść.

- Ach…- odetchnąłem zrezygnowany.- Trudno.

- Innym razem, Zayn- rozłączył się.

Dzwoniłem już do wszystkich chłopaków. Chyba przeżyję. Znajdę sobie jakąś panienkę i po sprawie. Poszedłem do swojego pokoju. Założyłem biały T-shirt, czarne rurki i ciemnobrązową skórzaną kurtkę. I która nie poleci na takiego bad-boy’a? Fryzura zostaje taka, jaka jest. Delikatnie ją tylko roztrzepałem. Dobra, laseczki, Zayn Malik nadchodzi.

 

 

-Ach…- westchnęłam.- Czyli ze mną nie pójdziesz?

- Nie.

Mruknęłam pożegnanie i rozłączyłam się. Trudno, znajdę sobie pana do towarzystwa. Oczywiście nie byle jakiego. Taka łatwa nie jestem, o nie. Otworzyłam szafę. Wyjęłam z niej różowy neonowy stanik, biały ażurowy „sweterek”- którego prawdziwym sweterkiem nie można nazwać, gdyż nie ogrzewa absolutnie- oraz jeans’ owe szorty ze złotymi ćwiekami. Poprawiłam moje blond falowane włosy, sięgające kilka centymetrów za łopatki i opuściłam mój pokój hotelowy, wsadzając wcześniej do kieszeni komórkę. Mieszkam tymczasowo w hotelu, gdyż mój apartament jest w remoncie. W recepcji oddałam kartę i pewna siebie ruszyłam na podbój klubu „Rainbow”. Idąc ciemnymi uliczkami czułam na sobie wzrok mijających mnie chłopaków. Było ciepło. Tak jak na sierpniowy wieczór przystało. Weszłam do środka i poczułam na sobie fosforyzującą farbę. Jeden z plusów tego klubu. Każdy gość na początku zostanie oblany tym cudem. Usiadłam przy barze. Oczywiście nie wzięłam pieniędzy, czekałam aż podejdzie do mnie jakiś napalony blondyn lub brunet i chcąc zaciągnąć mnie do łóżka, postawi mi drinka. Nie myliłam się, gdyż za chwilę pojawił się przy mnie wysoki chłopak, chyba blondyn. Postawił mi colę z whisky. Cienki, nie zabawię z nim długo. Tak jak powiedziałam, znalazłam sobie nowego chłoptasia. Ruszyłam z nim na parkiet. Nasze ciała ocierały się o siebie, dotykał moich pośladków, ale kiedy próbował odpiąć mi stanik, wykonałam pełny obrót, przenosząc się tym do innego partnera, którym okazał się wysoki brunet, i to opalony. Mmm… Ciasteczko. Już mam tego, z którym będę się dzisiaj bawić.

 

 

Wszedłem do klubu i zostałem potraktowany fosforyzującą farbą. Niezła niespodzianka. Zdjąłem kurtkę i rzuciłem ją w stronę dziewczyny, która prawdopodobnie robiła tu za szatniarkę. Moja biał koszulka idealnie opinała mięśnie. Ruszyłem na parkiet. Po dosłownie chwili doczepiła się do mnie ruda dziewczyna, półnaga, nie powiem, jej ruchy podobały mi się, ale nie mojemu „koledze”. Złapałem ją za rękę i obróciłem, po czym wykonałem kilka skoków bok, znajdując sobie nową napaloną partnerkę. Nie, ona nie miała tego, czego chciałem. Małe piersi, szerokie biodra i boczki wystające znad szortów. Zabawiłem z nią chwilę i spławiłem podobnie, jak poprzednią dziewczynę. Pełnym obrotem dołączyła do mnie szczupła blondynka. O tak, ona mi się spodobała. Postanowiłem dać jej szansę. Złapałem ją za biodra i ruszałem się z nią w rytm muzyki. Ona złapała mnie za bluzkę i przyciągnęła do siebie, zakładając mi nogę za plecy. Ach te kocie ruchy… Kiedy byliśmy tak blisko, wyszeptałem jej moje imię, ona uśmiechnęła się zadziornie, zagryzając dolną wargę. Nieoczekiwanie puściła się mnie i rozłożyła ręce, lecąc na ziemię. Odruchowo złapałem ją w talii, uniemożliwiając jej tym samym upadek. Zaśmiała się.

- Złapałeś- powiedziała i uśmiechnęła się ponownie. Wróciłem z nią do poprzedniej pozycji, ona opuściła nogę.

- Co powiesz na drinka?- zapytałem, lustrując jej ciało. Pociągnęła mnie za rękę do baru. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Już myślałem, że… że się zakochałem, ale wtedy ona się przeciągnęła. Znów zwróciłem uwagę na jej perfekcyjne ciało. Teraz nie liczyło się już nic innego, jak tylko znaleźć się z nią w łóżku. Przerwałem jej w pół zdania namiętnym pocałunkiem, złapałem jej pośladki i mocno je ściskałem, powoli wkradałem się pod jej szorty. Odepchnęła mnie i pociągnęła za rękę w stronę wyjścia. W drodze szatniarka rzuciła mi kurtkę i ruszyłem za dziewczyną. Rozglądała się gwałtownie i nagle coś zauważyła. Skręciła w ciemną uliczkę i kazała mi czekać.

- Nie baw się ze mną, mam na Ciebie ochotę- szepnąłem, a mój głos rozniósł się echem.

Za chwilę zobaczyłem ciemną postać. Domyśliłem się, że była to ona. Myliłem się. Od tyłu zaszedł mnie jeden, a z przodu kazał mi paść na ziemię. Mężczyzna mierzył do mnie z pistoletu, więc wykonałem polecenie. Mignęła mi jego odznaka. Czyli nasłała na mnie policję? Zabrali mnie do radiowozu. Dziewczyna stała tam, kiedy odjeżdżaliśmy. Machała mi i słodko się uśmiechała. To nie nasze ostatnie spotkanie…

W areszcie nie spędziłem całej nocy. Oczywiście jutro pojawią się nagłówki „Zayn Malik w areszcie?”, albo „Zayn Malik przestępcą”. O dziwo Paul przyjął tę wiadomość bardzo spokojnie…

- Co Ci kur*a odwaliło?!- krzyczał Paul, kiedy byliśmy w samochodzie. On prowadził.

- Ja nic nie zrobiłem, a ona pewnie powiedziała psom jakieś niestworzone rzeczy- powiedziałem.

- Ty nic nie zrobiłeś?! Ty nic kur*a nie zrobiłeś?! Gdyby tak było, nie siedziałbyś w pierdlu!

- Paul, uspokój się do cholery! Nie wierzysz mi?!

- Pfuuu…- odetchnął.- Dobra, ale więcej nie rób takich rzeczy. Myślę, że kluby odpuścisz sobie na jakiś miesiąc.

- Ile?!

- Zayn…

- Dobra, dobra, miesiąc- oparłem się i skrzyżowałem ręce.

 

Wyszedłem z domu, musiałem odetchnąć i pokazać, że jestem wolny, czyli nie zrobiłem nic złego. Mijałem ludzi, fanki prosiły mnie o autografy, ale odmawiałem. Chciałem odpocząć. Z naprzeciwka szła szczupła… dziewczyna, z pewnością. Zawahałem się, bo miała na sobie szeroką bluzę, zdecydowanie za dużą i kaptur. Na szczęście jej nogi były gołe, pod bluzą prawdopodobnie znajdowały się krótkie spodenki. Chociaż wizja, że wcale ich tam nie ma pociągała mnie, bardzo…

Byłem tak zajęty rozmyślaniami, że zderzyłem się ramionami z ową dziewczyną.

- Uważaj, jak łazisz- warknęła, przenosząc na chwilę swój wzrok z chodnika na mnie. Już miałem iść dalej, ale mnie olśniło. To ona! Złapałem ją za ramię i pociągnąłem w moją stronę tak, że stykaliśmy się ciałami.

- Cholera..- mruknęła.

- Co to było?- zapytałem.

- Samoobrona- odparła patrząc mi w oczy, raczej nie z rozmarzeniem.- A jeżeli nie chcesz jej doświadczyć po raz drugi to mnie puść. Inaczej zacznę krzyczeć.

- Krzycz, już i tak mają mnie za przestępcę.

- Mają? Błagam, Ty nawet jednego znajomego nie masz.

- Czyli nie wiesz kim jestem?- zapytałem zaskoczony.

- Ależ wiem doskonale. Skończonym dupkiem- zakończyła, wyrywając się z mojego uścisku.

- Mam propozycję. Nie chcesz być uważana za dziwkę na jedną noc, prawda?- zapytałem, a jej wzrok kierował się na boki.- Tak myślałem. Teraz paparazzi zrobiło nam już masę zdjęć, dlatego obejmiesz mnie i pójdziemy do mnie- spojrzała na mnie, jak na wariata.- Zapłacę. Podwójnie.

- Oni mają mnie uważać za dziwkę na jedną noc? W takim razie za kogo Ty mnie uważasz? Za TANIĄ dziwkę na jedną noc?! A teraz puść mnie- dokończyła już spokojnie.

- Jak chcesz- odparłem smutno. Naprawdę chcę ją poznać, coś mnie do niej ciągnie. Coś niesamowitego, fantastycznego. Ale najwyraźniej taka metoda się nie sprawdza.- Cześć- spuściłem głowę- I mam nadzieję, że do zobaczenia- dokończyłem cicho, na co ona wzdrygnęła się i przez moment czułem na niej swój wzrok. Nie potrwało to długo, po chwili zachłannie wpiła się w moje usta. Nie powiem, zaskoczyło mnie to. Najpierw ma mnie za dupka, a potem rzuca się na mnie i całuje. Nie zdążyłem odwzajemnić pocałunku, ponieważ zakończyła go i mocno mnie przytuliła.

- To będzie dużo kosztować- wyszeptała i odsunęła się. Uśmiechnąłem się szeroko i złapałem ją za rękę. Podążyliśmy do mojego domu.
 
____________________
Długo nic nie dodawałam, wiem i przepraszam, ale jutro na przykład mam sprawdzian z historii i tak all the time :/
Taka nowość na blogu i na razie pierwsza część, nie mam pojęcia, jak będzie wyglądać part II i czy będzie w ogóle, bo tego imagina zaczęłam daaaaawno temu i tak sobie leżał :)
Liczę, że się podoba ;)
Love xoxo
Niall's wife :)

wtorek, 17 września 2013

Part #11


- Mam nadzieję, że nie postawiłem Cię w niezręcznej sytuacji, kiedy przyjechał sam Louis? Wiesz, on właściwie sam zaproponował, że już przyjedzie. Żebyśmy wszyscy się nie spóźnili.

Och, on tylko twierdził, że zrobiłeś mi malinkę, po czym pocałował mnie i prawie uprawialiśmy seks.

- Pewnie, że nie- uśmiechnęłam się.

 

Pff… Uśmiechnęłam się. Uśmiech to taka krzywa, która wszystko prostuje. No, może nie zawsze. Ale przynajmniej można się łudzić.

Kiedy już wszyscy poszli- zjadłam tyle czekolady, że mój żołądek jest większy chyba trzy razy! No, pomijając, że kiedy przyszedł kolejny dzień, ja nie odstępowałam mojego nowego przyjaciela na krok. Kim jest owy przyjaciel? Pan Kibelek się kłania.

Nie dopuszczałam wtedy do siebie nikogo. Coż… Nie wydawałam się wtedy być dobrym towarzystwem. Bo co można było ze mną robić? Trzymać mi włosy, kiedy nachylałam się nad niebieską wodą? Chyba nie najlepiej spędzony czas.

Następnego dnia siły powróciły. A ja dostałam telefon.

- Cześć- chłodno odezwał się Pan Seksowny- Zrzęda.- Co robisz?

Och. Louis zadzwonił tak po prostu? Nie, to raczej nie w jego stylu.

- Nie będzie to zbyt atrakcyjne, jeśli powiem, że jem?- mruknęłam. Nie miałam ochoty wysłuchiwać jego gadania, jeżeli chciał mówić takim tonem. Odchrząknął.

- To co powiesz na uczynienie Cię jeszcze bardziej  n i e a t r a k c y j n ą- podkreślił- poprzez obiad ze mną?- zapytał, ale już barwniej. Cóż, pomijając, że słyszałam jedynie irytację to zawsze coś. Tylko nie bardzo wiem, co go poddenerwowało. Czyżby Pan Tomlinson poczuł się urażony  m o i m  tonem?

Muszę przestać myśleć o nim per ‘Pan’.

Zgodzić się? Absolutnie nie mam dziś ochoty na jakieś kontakty międzyludzkie.

To Twoja praca, Julie. Nie wymyślaj.

Cholerna podświadomość.

- Czemu nie- wzruszyłam ramionami. Przecież on mnie nie widzi..

- Świetnie. Będę o czternastej. Nie spóźnij się. Nie lubię, kiedy ktoś się spóźnia- zaczął radośnie, ale skończył jakby z wyrzutem. No pięknie, chłopak wywołuje u mnie poczucie winy, chociaż nic nie zrobiłam.

Jeszcze.

Czy ja cierpię na schizofrenię?

O! Zapomniałam dodać, że rozłączył się od razu. Bez żadnego ‘pa’, czy coś.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. To chyba nie możliwe, żeby przyszedł zaraz po tym jak się rozłączył, no nie?

Przejrzałam się w lustrze, w przedpokoju i stwierdziłam, że wyglądam całkiem nieźle jak na osobę, która jeszcze nie skończyła jeść.

Nie patrząc przez wizjer otworzyłam drzwi. Przypomniały mi się słowa taty. „To Cię kiedyś zgubi, Młoda. Nigdy nie wiesz, kto może stać za drzwiami. Może sąsiadka z ciastem, a może morderca.”

Tym razem również nie znalazłam przed drzwiami ani sąsiadki, ani mordercy. Znalazłam…

- Dzień dobry, czy zechcia… O mój Boże.

 

~*~

 

- Julie… To… Jak..

- Melanie.

Milczałyśmy przez chwilę.

Kochani, poznajcie Melanie Jenkins. Najbardziej wyrodną siostrę, jaką można sobie wyobrazić.

Moją siostrę.

Kiedy przez moją głowę przeleciały wszystkie możliwe opcje, wybrałam tę- moim zdaniem- najlepszą.

Mocno pchnęłam drzwi. Jednak blondynka szybko zareagowała i wolną ręką zatrzymała je.

- Poczekaj, nie zamykaj mi drzwi przed nosem.

- Nie zasługujesz na mój czas- warknęłam, siłując się z drzwiami.

Zawsze była tą starszą, silniejszą… lepszą.

- Pozwól mi wytłumaczyć- jęknęła.

Szybko pociągnęłam za drzwi, przez co dziewczyna zachwiała się.

- Wytłumaczyć co? To, że mnie zostawiłaś, czy to, że nie wróciłaś? Co chcesz mi tłumaczyć?!

W mojej głowie panowała walka. Rozżalenie vs wściekłość. To drugie było na prowadzeniu.

- Wszystko! Pozwól mi- spojrzała na mnie tymi swoimi brązowymi oczami.

Do walki dołączyła jeszcze litość. Nie, żebym była słaba, ale wpuściłam ją do środka.

Usiadłam na jednoosobowym fotelu, a ona uznała to za pozwolenie i zajęła miejsce przede mną, rozglądając się na boki.

- Masz ładne mieszkanie- powiedziała, kiedy prawdopodobnie mój wzrok zaczął palić jej twarz.

- Przestań- skomentowałam chłodno.

- Przep…

- Dlaczego nie wróciłaś po mnie, kiedy stałaś się pełnoletnia?

- To nie takie proste..

- Przeciwnie. Zadałam pytanie.

Przełknęła głośno ślinę. Milczała przez może 20 sekund. Kiedy otworzyłam buzię, chcąc ją [nie]kulturalnie wyprosić- odezwała się.

- Byłam chora- uniosłam zaciekawiona brwi. Nie spojrzała na mnie.- W zasadzie… Uzależniona. Wiedziałam, jak bardzo skrzywdziłam Cię, kiedy znalazłam rodzinę zastępczą. Kiedy do nich poszłam, bez Ciebie. Znalazłam drogę ucieczki. Zaczęłam brać. Z początku trochę, potem już więcej. Byłam na dwóch odwykach. Drugi pomógł. Skończyłam brać, kiedy miałam 20 lat. Byłaś już piętnastolatką. Starałam się o Ciebie, ale nie przyznali mi praw rodzicielskich. Nie chcieli dać mi Ciebie pod opiekę. Nikt Ci o tym nie powiedział, bo to zniszczyłoby Cię.

Milczałam. W jej oczach widniały łzy.

- Dlaczego mam Ci wierzyć?- wychrypiałam.

- Bo w co, jeśli nie w to?- jej głos się załamał, a łzy uwolniły. Byłam na nią tak wściekła i najchętniej wyrzuciłabym ją, ale nie potrafiłam. Wstałam i przytuliłam ją. Sama dałam upust emocjom.

- Przepraszam, tak bardzo przepraszam. Już nigdy nie pozwolę Ci cierpieć przeze mnie, obiecuję- przytuliła mnie mocniej. W końcu odkleiłyśmy się od siebie, wytarłyśmy łzy spływające po naszych policzkach i zaśmiałyśmy się, co w najmniejszym stopniu nie pasowało do sytuacji.

- Opowiadaj- usiadłam.

Mówiła długo i dowiedziałam się między innymi, że poznała chłopaka, dzięki któremu skończyła z ćpaniem. Uważa, że to ten jedyny.

- A u Ciebie? Bo w zasadzie to nie miałam okazji poznać żadnego z Twoich ukochanych- zaśmiała się.

- Jeśli chodzi o sprawy sercowe, nie mam żadnego wybranka- Ledwo dokończyłam zdanie, a już usłyszałam walenie w drzwi i zaraz ktoś pociągnął za klamkę i wszedł do środka. Zerwałam się na równe nogi.

- Julie! Czy naprawdę dwa razy muszę Ci mówić, jak nienawidzę, kiedy ktoś się spóźnia?!- krzyczał Louis.- Doprowadza mnie to do..

Przerwał, kiedy zobaczył, że nie jestem sama.

Melanie z chłopaka przeniosła swój wzrok na mnie i uniosła pytająco brew.

- To jest Louis- przygryzłam wargę.- A to Melanie.

- Żadnego wybranka, tak?- ze zdumieniem przyglądała się ubranemu niesamowicie seksownie Louis’owi.

Puściłam wargę, przyłapując się na wgapianiu w jego tatuaże.

- Przepraszam, zapomniałam- mruknęłam.

- Julie, kim jest kobieta siedząca na sofie?- zapytał, patrząc na nią skonsternowany.

- Moją siostrą- odpowiedziałam marszcząc brwi. Nie podobało mi się, w jaki sposób o niej mówił.

- A propos. Wydaje mi się, że czas uciekać. Praca goni, a ja tu sobie rozmawiam- zaśmiała się, próbując rozluźnić napięcie między mną, a szatynem.- Masz mój numer- wyciągnęła wizytówkę z wewnętrznej kieszeni marynarki.

- Szkoda, że już lecisz- zmarszczyłam nos.

- Zobaczymy się niedługo. Mamy wiele do nadrobienia- „uderzyła” mnie pięścią w ramię i przytuliła.- Pa, Louis- rzuciła wesoło.

- Cześć- powiedział tym swoim mega denerwującym, neutralnie chłodnym tonem.

Zamknęłam za siostrą drzwi. Kiedy się odwróciłam, centralnie przede mną stał Louis.

- Nie wiedziałem, że masz siostrę- nie zmienił tonu.

- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz.
____________________
Powinnam odrabiać niemiecki! Uhhh...
Ale postanowiłam być wspaniała i dodać :)
Chyba jest okej.
Nie spodziewałyście się? Ja też nie, hahah :D
1. Co sądzicie o historii Melanie?
2. Czy Julie bardzo wścieknie się na Louis'a?
3. No to gdzie tak właściwie pracuje Julie?
To tyle, nie zamęczam Was.
I.. Coś mało komentarzy... Dlatego wprowadzam "szantaż" ;)
5 kom= nowy rozdział!
I MEGA dziękuję za 1700 wyświetleń!!
Love xoxo
Niall's wife :)

niedziela, 8 września 2013

Part #10

Tamtego wieczoru zaprosiłam chłopaków do mojego mieszkania. Od godziny siedział w nim tylko Louis. Chociaż w sumie to chyba powinnam znaleźć dla niego jakieś pseudo, czy coś. Na przykład Baranek. Bo był równie potulny. Czyżby tak wyglądał prawdziwy Louis Tomlinson? A może właściwie fałszywy? No błagam! To przecież ja powinnam najlepiej znać się na fałszywości! Przecież sama jestem największą suką i żmiją, jaką można spotkać.
Zwiążę sobie włosy, bo inaczej najprawdopodobniej skończą w mojej pysznej [skromnie mówiąc] zapiekance.
Przeprosiłam Louisa i wiązałam kucyka chyba osiem razy! Wyszedł badziewny. Ehhh...
Kiedy weszłam z powrotem do salonu, chłopak przyglądał się mi jak jakiemuś kosmicie. A co jeżeli... O mój..! Na pewno przeciekłam! Ale okres się skończył. Nieee... A to nie było lustrowanie od góry do dołu, tylko od góry do... góry. Czemu on się tak przyglądał?
- Masz kogoś Julie?- zapytał chłodno. To pytanie zupełnie zbiło mnie z tropu.
- Nie, a dlaczego pytasz?- zmarszczyłam brwi, krzyżując ręce pod piersiami.
- Czyli Harry- wstał i szybko stanął przede mną- zrobił Ci tę malinkę?- palcami delikatnie przejechał po mojej szyi, a jedno miejsce zdecydowanie mnie zapiekło. Skrzywiłam się i strzepnęłam jego rękę.
- Harry?- uniosłam brwi.
- No tak, jesteście raczej dość blisko. Nie ma chwili, żeby o Tobie nie wspominał. Julie to, Julie tamto.
- Jesteśmy tylko dobrymi znajomymi, a Harry nie jest w moim typie- odpowiedziałam hardo.
- Nadal nie wiem, skąd ta malinka- skonsternowany zmarszczył brwi.
- Jeśli jeszcze nie zdążyłeś zauważyć, Panie Wiem- Wszystko- Tomlinson, to nie jest malinka, a oparzenie po prostownicy.

- Kurwa- zaklęłam, kiedy gorąca prostownica dotknęła mojej skóry na szyi.
No pięknie, to robi się różowe! Będzie ślad..

Po wypowiedzeniu tego zdania, odwróciłam się szybko, mam nadzieję, trafiając kitką w twarz Louis'a.
Potrafi mnie wyprowadzić z równowagi. I ja mam być z nim w związku? Błagam, on jest najtrudniejszym człowiekiem do rozgryzienia, jakiego miałam okazję poznać.
Zaczęłam nakładać zapiekankę i robiłam to ze zdwojoną prędkością i siłą. Widzicie, jak łatwo mnie nakręcić?
- Przepraszam, Julie- usłyszałam gdzieś za mną.- Nie chciałem Cię urazić, czy coś. Po prostu byłem ciekaw.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła- powiedziałam, wycierając umyte ręce.
- Drugim jesteś Ty.
Odwrócił mnie nienaturalnie szybko i złapał moją twarz w obie dłonie, po czym gwałtownie przycisnął swoje usta do moich. Skubnął moją wargę, czekając na moją reakcję.
Zasady.. Nie tak działam, nie może mnie pocałować na drugim spotkaniu. Nic z tego wtedy nie będzie. To przerodzi się w seks i tyle.
Skubnął drugi raz.
Walić zasady. Wpiłam się w jego usta tak mocno, że aż zabrakło mi tchu.
To ja miałam Cię uwieść, Tomlinson, nie Ty mnie.
Jego zimne ręce wędrowały po moich plecach, powodując dreszcze, bluzka unosił się coraz wyżej, aż w końcu wylądowała na podłodze. To samo spotkało T-shirt chłopaka. On ta świetnie całował...
- Jesteśmy!- usłyszeliśmy z korytarza. To był Harry!
W ekspresowym tempie włożyliśmy na siebie bluzki i odwróciliśmy się w stronę drzwi akurat wtedy, kiedy pojawił się w nich uśmiechnięty szatyn.
- Harry!- krzyknęłam poddenerwowana. Jeszcze chyba nie byłam aż tak rozkojarzona.
- Nakładaliśmy właśnie zapiekankę, zdążyliście w sam raz- lekko uśmiechnął się Louis.
Jak on..? Dlaczego..? Zachowuje się jakby nic się przed chwilą nie wydarzyło!
Hmm... Jestem w stanie porównać go w tej chwili do bohatera znanej książki- Christiana Greya*.
- Pomóc jakoś?- rzucił od niechcenia Niall, kładąc się na kanapie i lustrując pokój w poszukiwaniu, prawdopodobnie, pilota.
- Dzięki Niall, na wieży- powiedziałam, dając mu wskazówkę odnośnie pilota, a on uśmiechnął się z wdzięcznością.
Uff.. Mój głos jest już zupełnie normalny.
- Julie, nie znasz jeszcze jednego z nas- uśmiechnął się Harry, ale w jego głosie była wyraźna obawa.
Rozejrzałam się i faktycznie. W salonie Niall i Zayn zaraz pobiją się o pilota, a w kierunku kuchni podążał jeszcze jeden szatyn. Włosy miał lekko postawione, ale były znacznie krótsze, niż u reszty.
- Julie, to Liam- Harry zagryzł wargę, odsuwając się nieznacznie, robiąc w przejściu miejsce dla chłopaka.
Podał mi rękę, bez żadnego "miło poznać", czy czegoś. Postanowiłam jednak ukryć urazę.
- Cieszę się, że mogę Cię poznać, teraz już znam całą piątkę- zaśmiałam się i wyszczerzyłam, po czym lekko potrząsnęłam jego ręką.
W mieszkaniu zapanowała cisza, dwóch przy telewizorze przestało się kłócić, a wszyscy byli wyraźnie spięci.
- Ładnie pachnie- powiedział w końcu szatyn.- Co to?- jego głos nie wyrażał żadnych emocji.
Chłopaki wyraźnie się rozluźnili, a ja sama w duchu odetchnęłam z ulgą.
- Zapiekanka, przepis mojej przyjaciółki z Los Angeles- puściłam jego rękę i podążyłam do naczynia z potrawą, mając nadzieję, że nie będzie utrudniał mi bycia miłą i zrobi to samo. Na szczęście tak się stało.
- Makaron, mięso mielone, sos, przyprawy, ser. Niebo w gębie!- wyszczerzyłam się, licząc na rozluźnienie atmosfery.
- Liczę, że smaczne- lekko się uśmiechnął. No.. Przynajmniej mam nadzieję, że to uśmiech, bo może się pomylić z grymasem.

~***~

- Julie- powiedział poważnie Harry, wchodząc do kuchni, kiedy wkładałam naczynia do zmywarki- musisz dać mi przepis- uśmiechnął się szeroko.
- Nie ma sprawy- pokręciłam głową, myśląc sobie o jego pogodnym nastawieniu do życia.
- Mam nadzieję, że nie postawiłem Cię w niezręcznej sytuacji, kiedy przyjechał sam Louis? Wiesz, on właściwie sam zaproponował, że już przyjedzie. Żebyśmy wszyscy się nie spóźnili.
Och, on tylko twierdził, że zrobiłeś mi malinkę, po czym pocałował mnie i prawie uprawialiśmy seks.
- Pewnie, że nie- uśmiechnęłam się.

*Christian Grey- bohater książki "50 twarzy Grey'a", w której jest on młodym biznesmenem, etc. Przeczytajcie sami *.*
____________________
Hejka!
Całkiem znośny chyba :)
Nie czytałam, bo się spieszę.
Jak w szkole? Masakra? :D
Trochę tu wyjaśniłam ^^
Pytania:
1). Czy o sytuacji pomiędzy L i J dowie się Harry?
2). Czy Liam zaakceptuje Julie?
3). O co tak właściwie chodzi Niallowi i Zaynowi, bo cały czas się kłócą?
Love xoxo
Niall's wife :)

poniedziałek, 2 września 2013

Part #9


- Ja nigdzie nie idę!- skomentował Zayn i wstał z kanapy, chcąc wyjść.

- A właśnie, że idziesz- powiedział ostro Harry.

- Styles, nie zapominaj się- warknął mulat, odwracając się w stronę szatyna.

- Fakt, zapomniałem, że jesteś skończonym chujem- odgryzł się młodszy.

- Chłopaki, zwolnijcie. Ja pójdę- wzruszył ramionami ten, po którym chyba wszyscy najmniej spodziewali się zgody.

- Jakbyś miał najwięcej do gadania, Louis- prychnął Liam, rzucając się na kanapę, wcześniej zajmowaną przez Zayn’a. Wyciągnął spod stolika paczkę papierosów razem z zapalniczką i podpalił jednego.

- Czemu tak bardzo nie chcecie jej poznać?- Harry zwrócił się do Zayn’a i Liam’a.

- Twojej następnej seks-zabawki? Nie, dzięki- mruknął znów Payne, któremu papierosa zabrał Malik. Dobrze wiedział, że jest on przeznaczony dla niego, na uspokojenie.

- Powtarzam. Jeszcze z nią NIE SPAŁEM- podkreślił, bliski rezygnacji.

- Jeszcze?- Niall uniósł prawą brew.

- Nie, to znaczy… w sumie to nie wiem. Możemy skończyć?- zmarszczył czoło.

- Nie mam zamiaru zapamiętywać chociażby imienia tej lali, jeżeli jest jedną z Twoich dziwek, jasne?- zmrużył oczy Liam.

- Nie jest dziwką- wysyczał przez zaciśnięte zęby chłopak, akcentując każde słowo. Dopiero teraz zauważył, jak mogła zaboleć ją jego seksualna propozycja.

- To się okaże- czarnowłosy wypuścił dym z ust.

 

~***~

 

- Kurwa- zaklęłam, kiedy gorąca prostownica dotknęła mojej skóry na szyi.

No pięknie, to robi się różowe! Będzie ślad..

Kiedy skończyłam układać fryzurę, wzięłam się za ostatnie poprawki w salonie, czyli w przypadku mojego mieszkania- jadalni. A co jeżeli źle mnie ocenią? No bo przecież w porównaniu z ich willą… Co Cię to obchodzi, Julie?- szepnął głos w mojej głowie. No tak, najważniejsze, żebym spodobała się Tomlinsonowi. Wreszcie kupię sobie lepsze mieszkanie! Mogę jeszcze sprzedać te szpilki od Prady i zarobię kupę kasy! Nie! Nie jestem taka. To prezent. Dostałam to i na pewno przykro byłoby Harry’emu, gdybym je sprzedała. Przykro to mu dopiero będzie, jak dowie się, dlaczego się z nim przyjaźnisz, suko! Czasem zastanawiam się, czy nie powinnam udać się do jakiegoś psychologa, albo od razu psychiatry. Poważnie rozpatruję opcję schizofrenii.

Zadzwonił dzwonek.

- Louis?- otworzyłam drzwi ze zdziwienia, kiedy w drzwiach pojawił się tylko on.

- Spodziewałaś się kogoś innego?- uniósł brwi. Nawet się nie uśmiechnął. Zupełne przeciwieństwo Harry’ego.

- Nie, tylko… Jesteś sam?- usilnie próbowałam dostrzec kogokolwiek za jego plecami.

- Na razie tak. Reszta powinna dołączyć, jak tylko przestaną się napier… jak tylko przestaną dyskutować- poprawił się i złączył usta w cienką linię, patrząc w jakiś punkt za moimi plecami.- Wpuścisz mnie?- zapytał, kiedy wpatrywałam się w niego, jak w gwiazdę. … Dopiero zdałam sobie sprawę, że to zdanie było wyjątkowo nieprzemyślane.

- Tak, wchodź- uśmiechnęłam się szeroko, w lekkim szoku. Wiedziałam, że w końcu nadejdzie chwila, kiedy zostanę z Louis’em sam na sam, ale nie byłam psychicznie przygotowana, że nadejdzie ona teraz!

- Pomóc w czymś?- zapytał, kiedy wprowadziłam go do kuchni.

- Nie, już wszystko gotowe. Co do picia?- zaświergotałam.

- Rum z colą nie jest pewnie na miejscu- uśmiechnął się w TEN sposób. Okej, ogarniam fanki.

- Skąd, sama chętnie się napiję- powiedziałam, po czym ruszyłam do barku.

Zaczęłam robić drinki.

- Ehh.. Daj- zabrał ode mnie butelkę z rumem i do każdej szklanki dolał drugie tyle, co ja.

- Męczący dzień?- spytałam.

- Nawet sobie nie wyobrażasz. Nie pytaj, co się stało. Sam Ci opowiem po jakiejś piątej szklance.

- Czekam z niecierpliwością- poruszyłam brwiami, na co się zaśmiał.

- Może Harry miał rację i nie jesteś taka zła- wzruszył ramionami i wziął duży łyk trunku.

Uśmiechnęłam się szeroko, po czym zdałam sobie sprawę, że określenie „zła” jest niedopowiedzeniem…

____________________
Wiem, że późno, wiem, że krótki, wiem, że beznadziejny, że nic nie tłumaczy i wgl, wiem.
Ale jestem mega zmęczona, korzystałam z resztek wakacji, a myśl o jutrze mnie dobija, rozumiecie. Rozdziały będą się pojawiać, kiedy tylko uda mi się coś nabazgrać, najprawdopodobniej w weekendy, bądź poniedziałki.
Życzę Wam udanego roku szkolnego, nie gnębienia przez nauczycieli i tak dalej.
Love xoxo
Niall's wife :)

środa, 28 sierpnia 2013

Part #8


- Julie!- usłyszałam za sobą.

Och, serio? Akurat teraz, kiedy idę na zakupy, on musi mi przeszkodzić. Nie żeby Jego towarzystwo specjalnie mi przeszkadzało… Nie. Jednak po prostu mi przeszkadza.

- Lunatykujesz, czy jak?- powiedział, kiedy mnie dogonił, a ja się zatrzymałam.- Nie słyszałaś mnie- wytłumaczył.

- O, przepraszam. O co chodzi?- miałam zły dzień i okres, naprawdę towarzystwo paparazzi nie sprzyjało mi, biorąc pod uwagę, że wszyscy już i tak pewnie tylko czekali, aż coś mi przecieknie. Nie potrzebowałam tego udokumentować.

- Trochę mi się nudzi, więc pomyślałem…

- Nie masz jakichś prób dźwiękowych, czy coś?

- Mam, za…- spojrzał na swój, z pewnością mega drogi i oryginalny, zegarek marki Rolex. Szybko wychwytuje się takie rzeczy.- Dwie godziny i niecałe czterdzieści minut.

Westchnęłam głośno z nadzieją, że zrozumie moją aluzję. Nie wątpię, że zrozumiał. Ale wątpię, żeby wziął ją sobie w najmniejszym stopniu do serca.

- Gdzie idziemy- zapytał, kiedy ruszyłam z miejsca.

- Do galerii- odparłam zrezygnowana.

- Nie ma tam nic ciekawego. Beznadziejne kolekcje. Mam lepszy pomysł.

Gotowało się we mnie. Byłam niewyspana, brzuch mnie bolał, jak cholera, a jedyne, o czym marzyłam to kupić sobie jakieś cholernie drogie buty.

 

~***~

 

- Niemożliwe!- tylko tyle udało mi się wykrztusić, kiedy stanęliśmy przed najprawdziwszym wejściem do Prady!- Harry, ja tam nie wejdę- wrócił do mnie zdrowy rozsądek.

- Ale oczywiście, że wejdziesz, zaraz- uśmiechnął się lekko. Ale to nie był ten uśmiech, który towarzyszył mu zazwyczaj. To był… władczy uśmiech. Taki, który nie przyjmuje odmowy. Ale ja jestem skłonna odmawiać.

- Nie ma mowy, nie moje progi- odpowiedziałam hardo.

- Posłuchaj, Julie- schylił się lekko, aby lepiej spojrzeć mi w oczy.- Wejdziesz teraz do sklepu przed nami i będziesz cieszyła się zakupami razem ze mną. Będziemy rozmawiać o rzeczach, które nam się podobają, wyśmiewać je, albo bóstwić. Rozumiesz?
 

 
Nawet nie wiem, kiedy moje wargi przestały mieć ze sobą kontakt.

Zaborczy Harry, no proszę. Chyba bardzo zależy mu na tym sklepie.

Przytaknęłam głową, właściwie nie będąc do końca pewną, na co się zgodziłam.

- Cieszę się, chodź- i wrócił dawny Harry.

 

~***~

 

- Nie wierzę, że właśnie mam na sobie najprawdziwsze okulary od Prady!- przeglądałam się w lusterku, podczas gdy Harry opierał się o szklany blat i uważnie mi się przyglądał.

- Powiększają Ci policzki- skomentował w końcu.

- Przepraszam?- zdjęłam okulary i uniosłam wysoko brwi.

- No tak, wyglądają jak takie dwa pączuszki.

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem, zupełnie jak kobieta obsługująca nas. Jednak powaga opuściła go, kiedy głośno zachichotał.

- Szkoda, że nie widziałaś swojej miny- uśmiechnął się wrednie.

Oddałam kobiecie okulary, a chłopakowi posłałam kuksańca w bok.

- Przepraszam, jeśli mogę- wtrąciła się wcześniej wspomniana kobieta.- Uważam, że pańskiej partnerce należą się te okulary- spojrzała na niego wymownie.

- Wiem, podkreślają jej wspaniałe kości policzkowe. Ile kosztują?

- Nie!- powiedziałam trochę za głośno, a kilka zadumanych w sobie kobiet popatrzyło na mnie z irytacją.- Nie chcę ich.

- Julie, nie bądź uparta- zwrócił się do mnie jak do rozpuszczonej dziesięcioletniej dziewczynki.- A wracając do okularów. Poprosiłbym o pokrowiec. Macie Państwo różne wzory?

- Czy Ty mnie w ogóle słuchasz?- oparłam rękę na biodrze.

- Zawsze Cię słucham. Tylko nie ze skóry gadów. Nie cierpi gadów- znowu zwrócił się do sprzedawczyni, podczas gdy ta szukała pokrowców.

- Nie podobają mi się- powiedziałam z nadzieją, że w ten sposób mnie posłucha.

- Nie?- no nareszcie!

- Nie. Są zdecydowanie za duże no i nie podobają mi się szkiełka.

- Och, w takim razie, jeszcze się rozejrzymy- wytłumaczył kobiecie i dotknął lekko moich pleców, kierując mnie w odpowiednią stronę. O nie, tylko nie buty, proszę.

Tyle par! Kolorów! Raj, nie sklep!

Odwróciłam się, żeby powiedzieć Harry’emu o moim zachwycie, ale na jego miejscu zastałam jedynie sprzedawczynię, tę samą, co wcześniej.

- Pani towarzysz udał się do działu męskiego, prosił, abym Pani towarzyszyła- uśmiechnęła się ciepło kobieta.

Poczułam się nieswojo, kiedy u mojego boku nie było Harry’ego. Byłam w jednym z najdroższych sklepów, jako przeciętna kobieta, o przeciętnych zarobkach. Nie było już koło mnie gwiazdy, dzięki której nikt nie zwracał na mnie uwagi.

- Mogę prosić o rozmiar?- zapytała kobieta.

- 37,5- uśmiechnęłam się.

Brunetka opuściła mnie jednak tylko na chwilę. Wróciła szybko z białym pudełkiem. Wręczyła mi je. Otworzyłam je, a w środku znalazłam najpiękniejsze szpilki jakie kiedykolwiek widziałam. Ich prostota zapierała mi dech.

- Proszę przymierzyć- nalegała.

Usiadłam w miękkim fotelu i zdjęłam swoje baletki. Na ich miejsce wstąpiły te cudeńka. Wstałam i poczułam się jak w niebie.

- Są idealne- wyszeptałam, przechadzając się po płytkach. Tak, chodziłam po płytkach w szpilkach, które były na tyle dobre, że nie uciskały mnie w żadnym miejscu i nie ślizgały się w żaden sposób. Podzieliłam się moimi przemyśleniami ze sprzedawczynią. Czy to możliwe? Och, tak. Jeżeli buty kosztują ponad 700 funtów!

Szybko je z siebie ściągnęłam i wręczyłam lekko zdziwionej kobiecie.

- Proszę je stąd zabrać, zanim wróci Harry.

Zignorowałam fakt, że ona może nie wiedzieć, jak chłopak ma na imię.

Na palcach podreptałam do fotela i znów wciągnęłam na stopy moje buty, które teraz wyglądały jak śmieci.

Czekałam dłuższą chwilę, zanim ktokolwiek raczył mi towarzyszyć. Przeszłam się po sklepie, kierując się w stronę wyjścia.

Wzdrygnęło mną, kiedy chłopak się odezwał.

- Kupiłem portfel- powiedział dumny.

Spojrzałam na jego papierową torbę.

- Musi być duży- uniosłam brew, obserwując rozmiar pakunku.

- Och, i buty- dodał.- Chcesz zobaczyć?

Przytaknęłam.

Wyjął białe pudełko i je otworzył. W środku znajdowała się para beżowych szpilek.

Uśmiech zszedł mi z twarzy. Spojrzałam wystraszona na Harry’ego.

- Spodobały Ci się, prawda?- mówił niewzruszony.

- Tak, to znaczy nie! Kiedy mówiłam, że chcę sobie kupić cholernie drogi buty miałam na myśli max 80 funtów! Nie 700!

- Mówiłaś?

- Myślałam! Boże, Harry, jak ja mam Ci oddać te pieniądze? Przecież ja nawet tyle nie mam!

- To prezent.

- Nie. Prezent kosztuje najwyżej 20 funtów. To jest…! Ja nawet nie wiem, co to jest!- wyrzuciłam ręce w powietrze.

- Stać mnie na to, dobrze o tym wiesz.

- Byłabym Twoją dłużniczką do końca życia i nie wiem, jak bardzo musiałabym ograniczać swoje potrzeby, żeby za to zapłacić!

- Julie- złapał mnie za ramiona,- nie jesteś w żaden sposób zobowiązana, do niczego, rozumiesz?

- Tak, ale to nie zmienia…

- Nie każ mi proszę przechodzić przez te wszystkie męczące procedury zwrotu towaru, dobra?

- Har..

- I obiecaj mi, że będziesz w tym chodzić- wystawił torbę w moim kierunku.- Julie?

- Dobra- niepewnie chwyciłam pakunek.

- Obiecujesz?

- Obiecuję.

Uśmiech pojawił się na jego twarzy, chwilę potem na mojej również.

- Wiszę Ci porządny obiad.

____________________

1 086 wyrazów!
Gratulacje dla mnie!
Spisałyście się!
Ta sama poprzeczka ;)
6 komentarzy= next :**
Dziękuję Wam za wszystko <33
Do następnego :]
Love xoxo
Niall's wife :)

sobota, 17 sierpnia 2013

Part #7

W zasadzie miałam poruszyć temat, który dręczył mnie cały czas, ale przypomniałam sobie o innym, zupełnie nie cierpiącym zwłoki.
- Będziemy sami na tym golfie?- zapytałam, wychodząc z łazienki.
Harry leżał bezwładnie na łóżku z zamkniętymi oczami.
- Nie- mruknął, zdaje się, śpiący.
- Kto będzie?- kontynuowałam pytania i rzuciłam w niego poduszką z krzesła. Strzepnął ją z siebie i usiadł, przecierając oczy. Och, daj spokój! To nie trwało długo! Nie było mnie zaledwie… No może i masz rację. Trwało.
- Niall na pewno. A Louis ma pomyśleć. Jednak z tego, co wiem spóźniamy się już jakieś- spojrzał na zegarek- pół godziny- uniósł wymownie brwi.
Przewróciłam oczami.
- W takim razie możemy już iść- złapałam tę samą poduszkę, co wcześniej i odłożyłam ją na miejsce.
- Niezmiernie mnie to cieszy- uśmiechnął się promiennie, ukazując szereg białych zębów. Zaśmiałam się.
Louis może tam być. Hmm… W zasadzie to powinnam teraz modlić się, żeby jakimś cudem się nie pojawił, ale kiedyś musi. W końcu nie poradzę sobie bez kilku spotkań.
Kiedy pojawiliśmy się na miejscu, moje zdenerwowanie sięgnęło zenitu. Dlaczego? Bo zobaczyłam samochód, który śledziłam przez długi czas. To był jego samochód.
Postanowiłam nie mieć nic do ukrycia przed Harry’m, to mogłoby zniszczyć cały plan.
- No nareszcie!- krzyknął podirytowany Niall, wyciągając otwartą dłoń w moją stronę. Położyłam na niej swoją, a on delikatnie pocałował jej zewnętrzną stronę.- Witaj, Julie- uśmiechnął się w TAKI sposób.
- Niall- uśmiechając się, skinęłam głową.
Moje ciało napięło się, kiedy usłyszałam znajome chrząknięcie. Oj tak, zdążyłam się zorientować, że często go używa.
- Louis- nie przestałam się uśmiechać, choć w mojej głowie toczyła się nieprzerwanie walka z dominująco przewagą polecenia „wiej”.
- Louis, to Julie, Julie Jenkins, opowiadałem Ci o niej- wyszczerzył się szatyn.
Wielki Pan Tomlinson na chwilę zmrużył oczy i przyglądał mi się. Po chwili jednak jego twarz wróciła do poprzedniego wyrazu.
- Miło- burknął.
Nie pamięta mnie? Nie pamięta mnie?! Nie pamięta mnie. Nie pamięta mnie!
- Zaczęliście?- zapytał Harry.
- Nie- mruknął Louis.
- A może dzisiaj zaczniemy od piątego dołka?- chłopak zignorował humorek Pana Skrzeczącego.
- Ja tu dopiero zaczynam- uniosłam dwa palce do góry, chcąc zasygnalizować moją obecność.
- Julie, wiesz może kto nauczył mnie pływać?- zapytał, nie dając mi szansy odpowiedzieć.- Gemma. A wiesz jak? Wepchnęła mnie do basenu. Teraz ja nauczę Ciebie grać w golfa.
- Wpychając mnie do dołka?- zapytałam retorycznie.
- Kuszące- wyszczerzył się. Wywróciłam oczami.
- Czyli piąty?- Niall zwrócił na siebie uwagę.
- Tak- uśmiechnął się Harry.
Zrezygnowałam ze sprzeciwienia się tym dwojgu. Muszę porozmawiać z Zadumanymwsobie Panem Tomlinsonem. Czy go nie lubię? Ależ skąd ten wniosek?
- Dobrze grasz w golfa?- zagadnęłam, kiedy Niall i Harry rozprawiali nad wyborem kija [jakkolwiek głupio to brzmi].
Prychnął, a na jego twarz wdarł się cwany uśmieszek. Wow! On się w ogóle uśmiecha?! Muszę skończyć z tymi dogryzkami w mojej głowie.
- Gram lepiej od tych dwóch razem wziętych- odpowiedział z wyższością.
- Założę się, że pokonam Cię już przy tym dołku- palcem wskazującym dźgnęłam go w klatkę piersiową [która jest jak skała, nawiasem mówiąc], co najwyraźniej zadziałało na niego jak porządny kopniak.
- Popełniasz duży błąd- zmrużył oczy, a ten uśmieszek cały czas nie schodził mu z twarzy. Gdyby nie to, że stoi przede mną akurat on, mogłabym stwierdzić, że wygląda seksownie.
- Czyli w to wchodzisz?- uniosłam brwi do góry, wyciągając w jego stronę prawą dłoń.
- Jak to jest z góry być skazanym na przegraną?- uścisnął ją.
- Sam mi to powiedz- potrząsnęłam naszymi rękoma, po czym od razu ją puściłam.
- Louis, zaczniesz?- Harry wręczył mu kija.
- Panie mają pierwszeństwo- Tomlinson popchnął wyciągniętą rękę Harry’ego w moją stronę. Pewnie chwyciłam sprzęt i przeszłam kilka kroków bliżej Niall’a.
Tłumaczył mi jak się ustawić, pokazał, w jaki sposób należy wziąć zamach. Wzięłam głęboki oddech i wypuściłam powietrze ze świstem. Ustawiłam się w odpowiedniej pozycji. Wzięłam zamach i ostatni raz posłałam Louis’owi pogardliwe spojrzenie.
Zamiast uderzyć tak jak to planowałam, piłeczka poleciała w lewo, odbijając się raz od trawy, po czym gładko sturlała się do jeziora i tyle ją widziano. Och, a kij oczywiście wyleciał mi z rąk i poleciał kilka metrów dalej. Jak to się stało? Wróćmy chwilkę wcześniej.
Tak, jak już opowiadałam, wzięłam zamach, posłałam Tomlinsonowi pogardliwe spojrzenie, a on… on posłał mi całusa.

Tak bardzo mnie to zdezorientowało, że… Już wiecie, co stało się potem.
Stałam chwilę w jednym i tym samym miejscu, nie mogąc przyswoić do siebie tego, co się przed chwilą wydarzyło.
- O co chciałem zapytać?- usłyszałam za sobą chrapliwy głos.- Ach, tak. Jak to jest przegrać?- podkreślił ostatnie słowo. Natychmiast odwróciłam się w jego kierunku. Nie wiedziałam, co powiedzieć… dosłownie przez trzy sekundy.
- Przynieś kijek, piesku.
Zmarszczył brwi i z zaciśniętą szczęką udał się po sprzęt.
- Nie martw się, Julie, jeszcze trafisz- wyszczerzył się Harry, kładąc mi rękę na plecach.
- Muszę poćwiczyć, co nie?- odwzajemniłam uśmiech.- A jeśli chodzi o piłeczkę to Ci za nią oddam- potarłam swoje ramię, trochę zawstydzona.
- Hej, Louis gubi dziesięć takich piłeczek w ciągu gry- posłał mi kuksańca w bok.
Zaśmiałam się.
- Ten sam Louis, który jest lepszy do Ciebie i Niall’a razem wziętych?- uniosłam brwi.
- Tak powiedział? Pff… Jeśli kiedykolwiek trafi do dołka to chyba zatańczę Harlem Shake’a na ulicy- zakpił.
- W takim razie zapalenie mu kibicuję- wyszczerzyłam się, a po chwili oboje zaczęliśmy się śmiać.

 

~`***’~

 
Niall I Louis przyjechali na grę taksówką, a wrócili razem z nami, samochodem Harry’ego.
- Julie,- Tomlinson odezwał się do mnie z przedniego siedzenia- nie uzgodniliśmy, co jest nagrodą dla zwycięzcy.
Niall patrzył szeroko otwartymi oczami na zmianę, przerzucając swoje spojrzenie ze mnie na Louis’a. Szatyn był odwrócony w moją stronę na tyle, na ile pozwalały mu na to pasy. Na jego twarzy gościł delikatny uśmiech, a w zasadzie to usta były po prostu wygięte w jakiś dziwny i niespotykany sposób.
Harry obserwował zajście w tylnym lusterku.
Przygryzłam nerwowo wargę, zaskoczył mnie.
- Proponuję, aby nagrodą była świadomość wygranej- odpowiedziałam hardo.
- Mało przekonujące- chłopak, a w zasadzie mężczyzna [choć wcale nie wygląda, dlatego wrócę do zwrotu „chłopak”] uniósł lewą brew.
- Jaka nagroda Cię usatysfakcjonuje?- zachowałam pokerowy wyraz twarzy.
- Myślę, że słowa „Louis, jesteś wspaniałym graczem w golfa i przepraszam, że w Ciebie w zwątpiłam” będą wystarczająco satysfakcjonujące.
- W takim razie na nie nie licz- cmoknęłam.
Tym samym chyba zakończyłam temat. Po chwili, kiedy Louis już usiadł z twarzą skierowaną w stronę ulicy, usłyszałam od niego ciche słowa.
- Nie skończyliśmy tego tematu, Panno Jenkins.

____________________
Yoooo!
Ale się namęczyłam! No, przynajmniej na początku, szło mi opornie, ale później już miałam jasny pomysł i mam nadzieję, że opisałam go tak, abyście widzieli go moimi oczami wyobraźni [lol].
Mam już pomysł na następny rozdział, taki dokładny pomysł i w zasadzie to zabiorę się za niego już jutro. Dlatego też zastosuję na Was szantaż, no, może nie taki straszny :D
Co Wy na to, że dodam następny rozdział za, powiedzmy, 6 komentarzy.
Sprostacie temu zadaniu?
No i oczywiście...

MASSIVE THANK YOU ZA PONAD 1000 WYŚWIETLEŃ!!! JESTEŚCIE NIESAMOWICI!

Proszę, odpowiedzcie na pytania:
1). Czy coś kroi się pomiędzy Louis'em, a Julie?
2). Co z propozycją Harry'ego "sex friends"?
3). Jaki wkład w tym wszystkim będzie miał Niall?
4). Co z Liam'em?
Love xoxo
Niall's wife :)