środa, 28 sierpnia 2013

Part #8


- Julie!- usłyszałam za sobą.

Och, serio? Akurat teraz, kiedy idę na zakupy, on musi mi przeszkodzić. Nie żeby Jego towarzystwo specjalnie mi przeszkadzało… Nie. Jednak po prostu mi przeszkadza.

- Lunatykujesz, czy jak?- powiedział, kiedy mnie dogonił, a ja się zatrzymałam.- Nie słyszałaś mnie- wytłumaczył.

- O, przepraszam. O co chodzi?- miałam zły dzień i okres, naprawdę towarzystwo paparazzi nie sprzyjało mi, biorąc pod uwagę, że wszyscy już i tak pewnie tylko czekali, aż coś mi przecieknie. Nie potrzebowałam tego udokumentować.

- Trochę mi się nudzi, więc pomyślałem…

- Nie masz jakichś prób dźwiękowych, czy coś?

- Mam, za…- spojrzał na swój, z pewnością mega drogi i oryginalny, zegarek marki Rolex. Szybko wychwytuje się takie rzeczy.- Dwie godziny i niecałe czterdzieści minut.

Westchnęłam głośno z nadzieją, że zrozumie moją aluzję. Nie wątpię, że zrozumiał. Ale wątpię, żeby wziął ją sobie w najmniejszym stopniu do serca.

- Gdzie idziemy- zapytał, kiedy ruszyłam z miejsca.

- Do galerii- odparłam zrezygnowana.

- Nie ma tam nic ciekawego. Beznadziejne kolekcje. Mam lepszy pomysł.

Gotowało się we mnie. Byłam niewyspana, brzuch mnie bolał, jak cholera, a jedyne, o czym marzyłam to kupić sobie jakieś cholernie drogie buty.

 

~***~

 

- Niemożliwe!- tylko tyle udało mi się wykrztusić, kiedy stanęliśmy przed najprawdziwszym wejściem do Prady!- Harry, ja tam nie wejdę- wrócił do mnie zdrowy rozsądek.

- Ale oczywiście, że wejdziesz, zaraz- uśmiechnął się lekko. Ale to nie był ten uśmiech, który towarzyszył mu zazwyczaj. To był… władczy uśmiech. Taki, który nie przyjmuje odmowy. Ale ja jestem skłonna odmawiać.

- Nie ma mowy, nie moje progi- odpowiedziałam hardo.

- Posłuchaj, Julie- schylił się lekko, aby lepiej spojrzeć mi w oczy.- Wejdziesz teraz do sklepu przed nami i będziesz cieszyła się zakupami razem ze mną. Będziemy rozmawiać o rzeczach, które nam się podobają, wyśmiewać je, albo bóstwić. Rozumiesz?
 

 
Nawet nie wiem, kiedy moje wargi przestały mieć ze sobą kontakt.

Zaborczy Harry, no proszę. Chyba bardzo zależy mu na tym sklepie.

Przytaknęłam głową, właściwie nie będąc do końca pewną, na co się zgodziłam.

- Cieszę się, chodź- i wrócił dawny Harry.

 

~***~

 

- Nie wierzę, że właśnie mam na sobie najprawdziwsze okulary od Prady!- przeglądałam się w lusterku, podczas gdy Harry opierał się o szklany blat i uważnie mi się przyglądał.

- Powiększają Ci policzki- skomentował w końcu.

- Przepraszam?- zdjęłam okulary i uniosłam wysoko brwi.

- No tak, wyglądają jak takie dwa pączuszki.

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem, zupełnie jak kobieta obsługująca nas. Jednak powaga opuściła go, kiedy głośno zachichotał.

- Szkoda, że nie widziałaś swojej miny- uśmiechnął się wrednie.

Oddałam kobiecie okulary, a chłopakowi posłałam kuksańca w bok.

- Przepraszam, jeśli mogę- wtrąciła się wcześniej wspomniana kobieta.- Uważam, że pańskiej partnerce należą się te okulary- spojrzała na niego wymownie.

- Wiem, podkreślają jej wspaniałe kości policzkowe. Ile kosztują?

- Nie!- powiedziałam trochę za głośno, a kilka zadumanych w sobie kobiet popatrzyło na mnie z irytacją.- Nie chcę ich.

- Julie, nie bądź uparta- zwrócił się do mnie jak do rozpuszczonej dziesięcioletniej dziewczynki.- A wracając do okularów. Poprosiłbym o pokrowiec. Macie Państwo różne wzory?

- Czy Ty mnie w ogóle słuchasz?- oparłam rękę na biodrze.

- Zawsze Cię słucham. Tylko nie ze skóry gadów. Nie cierpi gadów- znowu zwrócił się do sprzedawczyni, podczas gdy ta szukała pokrowców.

- Nie podobają mi się- powiedziałam z nadzieją, że w ten sposób mnie posłucha.

- Nie?- no nareszcie!

- Nie. Są zdecydowanie za duże no i nie podobają mi się szkiełka.

- Och, w takim razie, jeszcze się rozejrzymy- wytłumaczył kobiecie i dotknął lekko moich pleców, kierując mnie w odpowiednią stronę. O nie, tylko nie buty, proszę.

Tyle par! Kolorów! Raj, nie sklep!

Odwróciłam się, żeby powiedzieć Harry’emu o moim zachwycie, ale na jego miejscu zastałam jedynie sprzedawczynię, tę samą, co wcześniej.

- Pani towarzysz udał się do działu męskiego, prosił, abym Pani towarzyszyła- uśmiechnęła się ciepło kobieta.

Poczułam się nieswojo, kiedy u mojego boku nie było Harry’ego. Byłam w jednym z najdroższych sklepów, jako przeciętna kobieta, o przeciętnych zarobkach. Nie było już koło mnie gwiazdy, dzięki której nikt nie zwracał na mnie uwagi.

- Mogę prosić o rozmiar?- zapytała kobieta.

- 37,5- uśmiechnęłam się.

Brunetka opuściła mnie jednak tylko na chwilę. Wróciła szybko z białym pudełkiem. Wręczyła mi je. Otworzyłam je, a w środku znalazłam najpiękniejsze szpilki jakie kiedykolwiek widziałam. Ich prostota zapierała mi dech.

- Proszę przymierzyć- nalegała.

Usiadłam w miękkim fotelu i zdjęłam swoje baletki. Na ich miejsce wstąpiły te cudeńka. Wstałam i poczułam się jak w niebie.

- Są idealne- wyszeptałam, przechadzając się po płytkach. Tak, chodziłam po płytkach w szpilkach, które były na tyle dobre, że nie uciskały mnie w żadnym miejscu i nie ślizgały się w żaden sposób. Podzieliłam się moimi przemyśleniami ze sprzedawczynią. Czy to możliwe? Och, tak. Jeżeli buty kosztują ponad 700 funtów!

Szybko je z siebie ściągnęłam i wręczyłam lekko zdziwionej kobiecie.

- Proszę je stąd zabrać, zanim wróci Harry.

Zignorowałam fakt, że ona może nie wiedzieć, jak chłopak ma na imię.

Na palcach podreptałam do fotela i znów wciągnęłam na stopy moje buty, które teraz wyglądały jak śmieci.

Czekałam dłuższą chwilę, zanim ktokolwiek raczył mi towarzyszyć. Przeszłam się po sklepie, kierując się w stronę wyjścia.

Wzdrygnęło mną, kiedy chłopak się odezwał.

- Kupiłem portfel- powiedział dumny.

Spojrzałam na jego papierową torbę.

- Musi być duży- uniosłam brew, obserwując rozmiar pakunku.

- Och, i buty- dodał.- Chcesz zobaczyć?

Przytaknęłam.

Wyjął białe pudełko i je otworzył. W środku znajdowała się para beżowych szpilek.

Uśmiech zszedł mi z twarzy. Spojrzałam wystraszona na Harry’ego.

- Spodobały Ci się, prawda?- mówił niewzruszony.

- Tak, to znaczy nie! Kiedy mówiłam, że chcę sobie kupić cholernie drogi buty miałam na myśli max 80 funtów! Nie 700!

- Mówiłaś?

- Myślałam! Boże, Harry, jak ja mam Ci oddać te pieniądze? Przecież ja nawet tyle nie mam!

- To prezent.

- Nie. Prezent kosztuje najwyżej 20 funtów. To jest…! Ja nawet nie wiem, co to jest!- wyrzuciłam ręce w powietrze.

- Stać mnie na to, dobrze o tym wiesz.

- Byłabym Twoją dłużniczką do końca życia i nie wiem, jak bardzo musiałabym ograniczać swoje potrzeby, żeby za to zapłacić!

- Julie- złapał mnie za ramiona,- nie jesteś w żaden sposób zobowiązana, do niczego, rozumiesz?

- Tak, ale to nie zmienia…

- Nie każ mi proszę przechodzić przez te wszystkie męczące procedury zwrotu towaru, dobra?

- Har..

- I obiecaj mi, że będziesz w tym chodzić- wystawił torbę w moim kierunku.- Julie?

- Dobra- niepewnie chwyciłam pakunek.

- Obiecujesz?

- Obiecuję.

Uśmiech pojawił się na jego twarzy, chwilę potem na mojej również.

- Wiszę Ci porządny obiad.

____________________

1 086 wyrazów!
Gratulacje dla mnie!
Spisałyście się!
Ta sama poprzeczka ;)
6 komentarzy= next :**
Dziękuję Wam za wszystko <33
Do następnego :]
Love xoxo
Niall's wife :)

sobota, 17 sierpnia 2013

Part #7

W zasadzie miałam poruszyć temat, który dręczył mnie cały czas, ale przypomniałam sobie o innym, zupełnie nie cierpiącym zwłoki.
- Będziemy sami na tym golfie?- zapytałam, wychodząc z łazienki.
Harry leżał bezwładnie na łóżku z zamkniętymi oczami.
- Nie- mruknął, zdaje się, śpiący.
- Kto będzie?- kontynuowałam pytania i rzuciłam w niego poduszką z krzesła. Strzepnął ją z siebie i usiadł, przecierając oczy. Och, daj spokój! To nie trwało długo! Nie było mnie zaledwie… No może i masz rację. Trwało.
- Niall na pewno. A Louis ma pomyśleć. Jednak z tego, co wiem spóźniamy się już jakieś- spojrzał na zegarek- pół godziny- uniósł wymownie brwi.
Przewróciłam oczami.
- W takim razie możemy już iść- złapałam tę samą poduszkę, co wcześniej i odłożyłam ją na miejsce.
- Niezmiernie mnie to cieszy- uśmiechnął się promiennie, ukazując szereg białych zębów. Zaśmiałam się.
Louis może tam być. Hmm… W zasadzie to powinnam teraz modlić się, żeby jakimś cudem się nie pojawił, ale kiedyś musi. W końcu nie poradzę sobie bez kilku spotkań.
Kiedy pojawiliśmy się na miejscu, moje zdenerwowanie sięgnęło zenitu. Dlaczego? Bo zobaczyłam samochód, który śledziłam przez długi czas. To był jego samochód.
Postanowiłam nie mieć nic do ukrycia przed Harry’m, to mogłoby zniszczyć cały plan.
- No nareszcie!- krzyknął podirytowany Niall, wyciągając otwartą dłoń w moją stronę. Położyłam na niej swoją, a on delikatnie pocałował jej zewnętrzną stronę.- Witaj, Julie- uśmiechnął się w TAKI sposób.
- Niall- uśmiechając się, skinęłam głową.
Moje ciało napięło się, kiedy usłyszałam znajome chrząknięcie. Oj tak, zdążyłam się zorientować, że często go używa.
- Louis- nie przestałam się uśmiechać, choć w mojej głowie toczyła się nieprzerwanie walka z dominująco przewagą polecenia „wiej”.
- Louis, to Julie, Julie Jenkins, opowiadałem Ci o niej- wyszczerzył się szatyn.
Wielki Pan Tomlinson na chwilę zmrużył oczy i przyglądał mi się. Po chwili jednak jego twarz wróciła do poprzedniego wyrazu.
- Miło- burknął.
Nie pamięta mnie? Nie pamięta mnie?! Nie pamięta mnie. Nie pamięta mnie!
- Zaczęliście?- zapytał Harry.
- Nie- mruknął Louis.
- A może dzisiaj zaczniemy od piątego dołka?- chłopak zignorował humorek Pana Skrzeczącego.
- Ja tu dopiero zaczynam- uniosłam dwa palce do góry, chcąc zasygnalizować moją obecność.
- Julie, wiesz może kto nauczył mnie pływać?- zapytał, nie dając mi szansy odpowiedzieć.- Gemma. A wiesz jak? Wepchnęła mnie do basenu. Teraz ja nauczę Ciebie grać w golfa.
- Wpychając mnie do dołka?- zapytałam retorycznie.
- Kuszące- wyszczerzył się. Wywróciłam oczami.
- Czyli piąty?- Niall zwrócił na siebie uwagę.
- Tak- uśmiechnął się Harry.
Zrezygnowałam ze sprzeciwienia się tym dwojgu. Muszę porozmawiać z Zadumanymwsobie Panem Tomlinsonem. Czy go nie lubię? Ależ skąd ten wniosek?
- Dobrze grasz w golfa?- zagadnęłam, kiedy Niall i Harry rozprawiali nad wyborem kija [jakkolwiek głupio to brzmi].
Prychnął, a na jego twarz wdarł się cwany uśmieszek. Wow! On się w ogóle uśmiecha?! Muszę skończyć z tymi dogryzkami w mojej głowie.
- Gram lepiej od tych dwóch razem wziętych- odpowiedział z wyższością.
- Założę się, że pokonam Cię już przy tym dołku- palcem wskazującym dźgnęłam go w klatkę piersiową [która jest jak skała, nawiasem mówiąc], co najwyraźniej zadziałało na niego jak porządny kopniak.
- Popełniasz duży błąd- zmrużył oczy, a ten uśmieszek cały czas nie schodził mu z twarzy. Gdyby nie to, że stoi przede mną akurat on, mogłabym stwierdzić, że wygląda seksownie.
- Czyli w to wchodzisz?- uniosłam brwi do góry, wyciągając w jego stronę prawą dłoń.
- Jak to jest z góry być skazanym na przegraną?- uścisnął ją.
- Sam mi to powiedz- potrząsnęłam naszymi rękoma, po czym od razu ją puściłam.
- Louis, zaczniesz?- Harry wręczył mu kija.
- Panie mają pierwszeństwo- Tomlinson popchnął wyciągniętą rękę Harry’ego w moją stronę. Pewnie chwyciłam sprzęt i przeszłam kilka kroków bliżej Niall’a.
Tłumaczył mi jak się ustawić, pokazał, w jaki sposób należy wziąć zamach. Wzięłam głęboki oddech i wypuściłam powietrze ze świstem. Ustawiłam się w odpowiedniej pozycji. Wzięłam zamach i ostatni raz posłałam Louis’owi pogardliwe spojrzenie.
Zamiast uderzyć tak jak to planowałam, piłeczka poleciała w lewo, odbijając się raz od trawy, po czym gładko sturlała się do jeziora i tyle ją widziano. Och, a kij oczywiście wyleciał mi z rąk i poleciał kilka metrów dalej. Jak to się stało? Wróćmy chwilkę wcześniej.
Tak, jak już opowiadałam, wzięłam zamach, posłałam Tomlinsonowi pogardliwe spojrzenie, a on… on posłał mi całusa.

Tak bardzo mnie to zdezorientowało, że… Już wiecie, co stało się potem.
Stałam chwilę w jednym i tym samym miejscu, nie mogąc przyswoić do siebie tego, co się przed chwilą wydarzyło.
- O co chciałem zapytać?- usłyszałam za sobą chrapliwy głos.- Ach, tak. Jak to jest przegrać?- podkreślił ostatnie słowo. Natychmiast odwróciłam się w jego kierunku. Nie wiedziałam, co powiedzieć… dosłownie przez trzy sekundy.
- Przynieś kijek, piesku.
Zmarszczył brwi i z zaciśniętą szczęką udał się po sprzęt.
- Nie martw się, Julie, jeszcze trafisz- wyszczerzył się Harry, kładąc mi rękę na plecach.
- Muszę poćwiczyć, co nie?- odwzajemniłam uśmiech.- A jeśli chodzi o piłeczkę to Ci za nią oddam- potarłam swoje ramię, trochę zawstydzona.
- Hej, Louis gubi dziesięć takich piłeczek w ciągu gry- posłał mi kuksańca w bok.
Zaśmiałam się.
- Ten sam Louis, który jest lepszy do Ciebie i Niall’a razem wziętych?- uniosłam brwi.
- Tak powiedział? Pff… Jeśli kiedykolwiek trafi do dołka to chyba zatańczę Harlem Shake’a na ulicy- zakpił.
- W takim razie zapalenie mu kibicuję- wyszczerzyłam się, a po chwili oboje zaczęliśmy się śmiać.

 

~`***’~

 
Niall I Louis przyjechali na grę taksówką, a wrócili razem z nami, samochodem Harry’ego.
- Julie,- Tomlinson odezwał się do mnie z przedniego siedzenia- nie uzgodniliśmy, co jest nagrodą dla zwycięzcy.
Niall patrzył szeroko otwartymi oczami na zmianę, przerzucając swoje spojrzenie ze mnie na Louis’a. Szatyn był odwrócony w moją stronę na tyle, na ile pozwalały mu na to pasy. Na jego twarzy gościł delikatny uśmiech, a w zasadzie to usta były po prostu wygięte w jakiś dziwny i niespotykany sposób.
Harry obserwował zajście w tylnym lusterku.
Przygryzłam nerwowo wargę, zaskoczył mnie.
- Proponuję, aby nagrodą była świadomość wygranej- odpowiedziałam hardo.
- Mało przekonujące- chłopak, a w zasadzie mężczyzna [choć wcale nie wygląda, dlatego wrócę do zwrotu „chłopak”] uniósł lewą brew.
- Jaka nagroda Cię usatysfakcjonuje?- zachowałam pokerowy wyraz twarzy.
- Myślę, że słowa „Louis, jesteś wspaniałym graczem w golfa i przepraszam, że w Ciebie w zwątpiłam” będą wystarczająco satysfakcjonujące.
- W takim razie na nie nie licz- cmoknęłam.
Tym samym chyba zakończyłam temat. Po chwili, kiedy Louis już usiadł z twarzą skierowaną w stronę ulicy, usłyszałam od niego ciche słowa.
- Nie skończyliśmy tego tematu, Panno Jenkins.

____________________
Yoooo!
Ale się namęczyłam! No, przynajmniej na początku, szło mi opornie, ale później już miałam jasny pomysł i mam nadzieję, że opisałam go tak, abyście widzieli go moimi oczami wyobraźni [lol].
Mam już pomysł na następny rozdział, taki dokładny pomysł i w zasadzie to zabiorę się za niego już jutro. Dlatego też zastosuję na Was szantaż, no, może nie taki straszny :D
Co Wy na to, że dodam następny rozdział za, powiedzmy, 6 komentarzy.
Sprostacie temu zadaniu?
No i oczywiście...

MASSIVE THANK YOU ZA PONAD 1000 WYŚWIETLEŃ!!! JESTEŚCIE NIESAMOWICI!

Proszę, odpowiedzcie na pytania:
1). Czy coś kroi się pomiędzy Louis'em, a Julie?
2). Co z propozycją Harry'ego "sex friends"?
3). Jaki wkład w tym wszystkim będzie miał Niall?
4). Co z Liam'em?
Love xoxo
Niall's wife :)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Part #6

Niektóre słowa poniżej [jedno], albo kontekst, na jakim opiera się rozdział mogą odrzucać pewną część czytelników. Dlatego proszę ignorować niektóre jego partie. Dziękuję.

Harry coraz bardziej zagłębiał się w mojej szafie przesuwnej.
- Może jednak Ci pomogę?- zapytałam, widząc, że nie może odnaleźć się w panującym wewnątrz bałaganie.- Harry? Czy moje ciuchy Cię wciągnęły?- wstałam, nie słysząc odpowiedzi.- Har...
- Mam!- wykrzyknął, rzucając we mnie czarnymi shortami.
- Te są sprzed PIĘCIU lat- wyjaśniłam.
- I?- nie zrozumiał.
- Nie zmieszczę się w to- odrzuciłam ubranie z powrotem.
Wypuścił z ust powietrze i znów zagłębił się w poszukiwaniach CZEGOŚ.
Poszłam po wodę. Wróciłam z dwiema szklankami i jedną postawiłam na biurku, przywołując Harry'ego.
- Julie?
Mruknęłam, przykładając szklankę do ust.
- Bo.. Tak sobie myślę... Wtedy, na klatce schodowej to były żarty, ale... Co sądzisz o przyjacielskim seksie?
W tym momencie cała zawartość moich ust wylądowała na dywanie. Krztusiłam się przez chwilę, otwartą dłonią odmawiając pomocy chłopaka.
- Co myślę o czym?!- patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Liczę, że mam po prostu zbyt wybujałą wyobraźnię, a on tak naprawdę powiedział "o przyjacielskim SENSIE", cokolwiek miałoby to oznaczać.
- No wiesz, bez zobowiązań, sama przyjemność- wyjaśnił, jakby to było coś na porządku dziennym.
- Nie chcę o tym słyszeć- podsumowałam i wstałam, kierując się w stronę kuchni po ręcznik papierowy. Niestety ku mojemu niezadowoleniu podążył za mną Harry.
- Jeżeli masz na myśli, że jestem nieatrakcyjny to po prostu mi to powiedz- wypalił i oparł ciężar swojego ciała na ręce, która teraz spoczywała na blacie kuchennym.
- Harry!- krzyknęłam, próbując doprowadzić go do porządku.- Nie jestem dziwką!
- Oczywiście, że nie!- potrząsnął głową, ale jego fale pozostały w nienaruszonym stanie. Jak wiele lakieru używał ten chłopak?!- Chcę tylko wiedzieć, dlaczego się nie zgadzasz.
- Przed chwilą Ci to powiedziałam!- wyrzuciłam ręce w powietrze.
- A ja wyjaśniłem, że się z Tobą zgadzam. Masz jakieś inne argumenty?
- To nie jest dyskusja parlamentarna, Harry. Nie prowadzimy argumentacji.
-  Co nie zmienia faktu, że odmawiasz mi bezpodstawnie- skrzyżował ręce.
- Nie będę uprawiać z Tobą seksu!- powtórzyłam gest.
Uniósł brwi, czekając aż rozwinę swoją wypowiedź.
- Ledwo Cię znam, Harry.
- Auć- przyłożył prawą rękę do klatki piersiowej.
- Temat uważam za zamknięty- ominęłam go i wróciłam do pokoju.
Jego propozycja była kusząca i w zasadzie chętnie bym na nią przystała, gdyby nie to, że:
a). to by było sprzeczne z umową
b). znam Harry'ego bardzo krótko
c). wydaje się zbyt słodki, żeby być doświadczonym, nie twierdzę, że ja jestem bardziej...
d). powinnam się bardziej skupić na Panu Tomlin-Jestem-Dupkiem-son'ie
Postanowiłam puścić tę sytuację w niepamięć. Zaczęłam więc wycierać wodę, która dostała się również na podłogę.
Usłyszałam za sobą kroki, jednak chłopak nie kierował się w moją stronę, a- jak się okazało- garderoby. Wypuściłam z ust powietrze, na co szatyn zareagował cichym chichotem. Odwróciłam się w jego stronę, żeby posłać mu jakiś wredny tekst, ale od razu dostałam czymś w twarz. Po krótkim szoku dokonałam oględzin obiektu, który mnie zaatakował. Składał się on z krótkich spodenek w białym kolorze i jasnoróżowego, luźnego T-shirtu.
- I nie mogłeś powiedzieć, czego szukasz wcześniej?- zapytałam, posyłając mu spojrzenie pełne wyrzutów.
- Nie, bo sam nie wiedziałem- wyszczerzył się, zupełnie zapominając o temacie, który jeszcze przed chwilą się skończył.
STOP! Julie, miałaś o tym nie myśleć!
A może to wcale nie była taka głupia propozycja... Nikt nie musiał się dowiedzieć. To zostałoby między nami, prawda?
____________________
Siemka, Kochani!
Tęskniliście? Mam [nie]mały poślizg czasowy. To przez moją wenę i kuzyneczkę, która przez kilka dni swoich odwiedzin w moim mieście postanowiła trochę uprzykrzyć mi życie i męczyć mnie swoją obecnością. Ale wyjechała i liczę, że nie zobaczę jej chociażby do Gwiazdki.
Mam do Was kilka pytań.
Jak Wam się podoba rozdział?
Co sądzicie o propozycji Harry'ego?
Kim jest Pan M?
O co chodzi z Louis'em?
Co ma do tego wszystkiego Harry?
Liczę, że odpowiecie :)
A oto blogi, które czytam i polecam:
http://onedirectionnstolemyheart.blogspot.com/
http://dirtyliarsonedirection.blogspot.com/
http://gottabemineharrystyles.blogspot.com/
http://sick-truth.blogspot.com/
Czekajcie na następny rozdział! ;D
Love xoxo
Niall's wife :)