- Mam nadzieję, że nie postawiłem Cię w niezręcznej sytuacji, kiedy przyjechał sam Louis? Wiesz, on właściwie sam zaproponował, że już przyjedzie. Żebyśmy wszyscy się nie spóźnili.
Och, on tylko twierdził, że zrobiłeś mi malinkę, po czym pocałował mnie i prawie uprawialiśmy seks.
- Pewnie, że nie- uśmiechnęłam się.
Pff… Uśmiechnęłam się.
Uśmiech to taka krzywa, która wszystko prostuje. No, może nie zawsze. Ale
przynajmniej można się łudzić.
Kiedy już wszyscy
poszli- zjadłam tyle czekolady, że mój żołądek jest większy chyba trzy razy!
No, pomijając, że kiedy przyszedł kolejny dzień, ja nie odstępowałam mojego
nowego przyjaciela na krok. Kim jest owy przyjaciel? Pan Kibelek się kłania.
Nie dopuszczałam wtedy
do siebie nikogo. Coż… Nie wydawałam się wtedy być dobrym towarzystwem. Bo co
można było ze mną robić? Trzymać mi włosy, kiedy nachylałam się nad niebieską
wodą? Chyba nie najlepiej spędzony czas.
Następnego dnia siły
powróciły. A ja dostałam telefon.
- Cześć- chłodno
odezwał się Pan Seksowny- Zrzęda.- Co robisz?
Och. Louis zadzwonił
tak po prostu? Nie, to raczej nie w jego stylu.
- Nie będzie to zbyt
atrakcyjne, jeśli powiem, że jem?- mruknęłam. Nie miałam ochoty wysłuchiwać
jego gadania, jeżeli chciał mówić takim tonem. Odchrząknął.
- To co powiesz na
uczynienie Cię jeszcze bardziej n i e a
t r a k c y j n ą- podkreślił- poprzez obiad ze mną?- zapytał, ale już
barwniej. Cóż, pomijając, że słyszałam jedynie irytację to zawsze coś. Tylko
nie bardzo wiem, co go poddenerwowało. Czyżby Pan Tomlinson poczuł się
urażony m o i m tonem?
Muszę przestać myśleć o nim per ‘Pan’.
Zgodzić się?
Absolutnie nie mam dziś ochoty na jakieś kontakty międzyludzkie.
To Twoja praca, Julie. Nie wymyślaj.
Cholerna
podświadomość.
- Czemu nie-
wzruszyłam ramionami. Przecież on mnie nie widzi..
- Świetnie. Będę o
czternastej. Nie spóźnij się. Nie lubię, kiedy ktoś się spóźnia- zaczął
radośnie, ale skończył jakby z wyrzutem. No pięknie, chłopak wywołuje u mnie poczucie
winy, chociaż nic nie zrobiłam.
Jeszcze.
Czy ja cierpię na
schizofrenię?
O! Zapomniałam dodać,
że rozłączył się od razu. Bez żadnego ‘pa’, czy coś.
Zadzwonił dzwonek do
drzwi. To chyba nie możliwe, żeby przyszedł zaraz po tym jak się rozłączył, no
nie?
Przejrzałam się w
lustrze, w przedpokoju i stwierdziłam, że wyglądam całkiem nieźle jak na osobę,
która jeszcze nie skończyła jeść.
Nie patrząc przez
wizjer otworzyłam drzwi. Przypomniały mi się słowa taty. „To Cię kiedyś zgubi,
Młoda. Nigdy nie wiesz, kto może stać za drzwiami. Może sąsiadka z ciastem, a
może morderca.”
Tym razem również nie
znalazłam przed drzwiami ani sąsiadki, ani mordercy. Znalazłam…
- Dzień dobry, czy
zechcia… O mój Boże.
~*~
- Julie… To… Jak..
- Melanie.
Milczałyśmy przez
chwilę.
Kochani, poznajcie
Melanie Jenkins. Najbardziej wyrodną siostrę, jaką można sobie wyobrazić.
Moją siostrę.
Kiedy przez moją głowę
przeleciały wszystkie możliwe opcje, wybrałam tę- moim zdaniem- najlepszą.
Mocno pchnęłam drzwi.
Jednak blondynka szybko zareagowała i wolną ręką zatrzymała je.
- Poczekaj, nie
zamykaj mi drzwi przed nosem.
- Nie zasługujesz na
mój czas- warknęłam, siłując się z drzwiami.
Zawsze była tą
starszą, silniejszą… lepszą.
- Pozwól mi
wytłumaczyć- jęknęła.
Szybko pociągnęłam za
drzwi, przez co dziewczyna zachwiała się.
- Wytłumaczyć co? To,
że mnie zostawiłaś, czy to, że nie wróciłaś? Co chcesz mi tłumaczyć?!
W mojej głowie
panowała walka. Rozżalenie vs wściekłość. To drugie było na prowadzeniu.
- Wszystko! Pozwól mi-
spojrzała na mnie tymi swoimi brązowymi oczami.
Do walki dołączyła
jeszcze litość. Nie, żebym była słaba, ale wpuściłam ją do środka.
Usiadłam na
jednoosobowym fotelu, a ona uznała to za pozwolenie i zajęła miejsce przede
mną, rozglądając się na boki.
- Masz ładne
mieszkanie- powiedziała, kiedy prawdopodobnie mój wzrok zaczął palić jej twarz.
- Przestań-
skomentowałam chłodno.
- Przep…
- Dlaczego nie
wróciłaś po mnie, kiedy stałaś się pełnoletnia?
- To nie takie
proste..
- Przeciwnie. Zadałam
pytanie.
Przełknęła głośno
ślinę. Milczała przez może 20 sekund. Kiedy otworzyłam buzię, chcąc ją
[nie]kulturalnie wyprosić- odezwała się.
- Byłam chora-
uniosłam zaciekawiona brwi. Nie spojrzała na mnie.- W zasadzie… Uzależniona.
Wiedziałam, jak bardzo skrzywdziłam Cię, kiedy znalazłam rodzinę zastępczą.
Kiedy do nich poszłam, bez Ciebie. Znalazłam drogę ucieczki. Zaczęłam brać. Z
początku trochę, potem już więcej. Byłam na dwóch odwykach. Drugi pomógł. Skończyłam
brać, kiedy miałam 20 lat. Byłaś już piętnastolatką. Starałam się o Ciebie, ale
nie przyznali mi praw rodzicielskich. Nie chcieli dać mi Ciebie pod opiekę.
Nikt Ci o tym nie powiedział, bo to zniszczyłoby Cię.
Milczałam. W jej
oczach widniały łzy.
- Dlaczego mam Ci
wierzyć?- wychrypiałam.
- Bo w co, jeśli nie w
to?- jej głos się załamał, a łzy uwolniły. Byłam na nią tak wściekła i
najchętniej wyrzuciłabym ją, ale nie potrafiłam. Wstałam i przytuliłam ją. Sama
dałam upust emocjom.
- Przepraszam, tak
bardzo przepraszam. Już nigdy nie pozwolę Ci cierpieć przeze mnie, obiecuję-
przytuliła mnie mocniej. W końcu odkleiłyśmy się od siebie, wytarłyśmy łzy
spływające po naszych policzkach i zaśmiałyśmy się, co w najmniejszym stopniu
nie pasowało do sytuacji.
- Opowiadaj- usiadłam.
Mówiła długo i
dowiedziałam się między innymi, że poznała chłopaka, dzięki któremu skończyła z
ćpaniem. Uważa, że to ten jedyny.
- A u Ciebie? Bo w
zasadzie to nie miałam okazji poznać żadnego z Twoich ukochanych- zaśmiała się.
- Jeśli chodzi o
sprawy sercowe, nie mam żadnego wybranka- Ledwo dokończyłam zdanie, a już usłyszałam
walenie w drzwi i zaraz ktoś pociągnął za klamkę i wszedł do środka. Zerwałam
się na równe nogi.
- Julie! Czy naprawdę
dwa razy muszę Ci mówić, jak nienawidzę, kiedy ktoś się spóźnia?!- krzyczał
Louis.- Doprowadza mnie to do..
Przerwał, kiedy
zobaczył, że nie jestem sama.
Melanie z chłopaka
przeniosła swój wzrok na mnie i uniosła pytająco brew.
- To jest Louis-
przygryzłam wargę.- A to Melanie.
- Żadnego wybranka,
tak?- ze zdumieniem przyglądała się ubranemu niesamowicie seksownie Louis’owi.
Puściłam wargę,
przyłapując się na wgapianiu w jego tatuaże.
- Przepraszam,
zapomniałam- mruknęłam.
- Julie, kim jest
kobieta siedząca na sofie?- zapytał, patrząc na nią skonsternowany.
- Moją siostrą-
odpowiedziałam marszcząc brwi. Nie podobało mi się, w jaki sposób o niej mówił.
- A propos. Wydaje mi się,
że czas uciekać. Praca goni, a ja tu sobie rozmawiam- zaśmiała się, próbując
rozluźnić napięcie między mną, a szatynem.- Masz mój numer- wyciągnęła
wizytówkę z wewnętrznej kieszeni marynarki.
- Szkoda, że już
lecisz- zmarszczyłam nos.
- Zobaczymy się
niedługo. Mamy wiele do nadrobienia- „uderzyła” mnie pięścią w ramię i
przytuliła.- Pa, Louis- rzuciła wesoło.
- Cześć- powiedział
tym swoim mega denerwującym, neutralnie chłodnym tonem.
Zamknęłam za siostrą
drzwi. Kiedy się odwróciłam, centralnie przede mną stał Louis.
- Nie wiedziałem, że
masz siostrę- nie zmienił tonu.
- Jeszcze wiele o mnie
nie wiesz.
____________________Powinnam odrabiać niemiecki! Uhhh...
Ale postanowiłam być wspaniała i dodać :)
Chyba jest okej.
Nie spodziewałyście się? Ja też nie, hahah :D
1. Co sądzicie o historii Melanie?
2. Czy Julie bardzo wścieknie się na Louis'a?
3. No to gdzie tak właściwie pracuje Julie?
To tyle, nie zamęczam Was.
I.. Coś mało komentarzy... Dlatego wprowadzam "szantaż" ;)
5 kom= nowy rozdział!
I MEGA dziękuję za 1700 wyświetleń!!
Love xoxoNiall's wife :)